Na duże problemy najlepsze są małe przyjemności. Może w ogóle szczęśliwe życie składa się z tych przyjemnych drobinek, które nadają mu koloru? Przeważnie ludzie nie doceniają tych zwykłych, prostych życiowych przyjemności – a ja je po prostu celebruję. Nie potrzebuję egzotycznych podróży, barwnych przygód. Moje największe marzenia to proste, zwykłe rzeczy. Celebruję codzienność – i ciągle, ciągle mi jej mało!
Skrzypienie mojego roweru w drodze do pracy, dźwięk śmiesznego różowego dzwonka. Zimny Dharmowy nos oparty o moje kolano i to westchnienie, z jakim pies odnajduje wreszcie wygodną pozycję na kanapie. Zbieranie kolorowych liści jesienią i roślin na suche bukiety latem. Herbata pita z wielkiego kubka i zapach pomidorów z własnej grządki.
Część tych zwykłych, codziennych przyjemności zamknęłam w małym albumiku – na później, na pocieszenie w chwilach strapienia. Baza – to kartonowe podkładki pod piwo, oklejone kartkami ze starej książki, spryskane glimmer mistami z użyciem holtzowych masek. Chciałam aby był prosty – więc oprócz tytułu w ozdobnej etykietce, wstążki, guzika i sznurka na okładce, odrobiny taśmy i stemplowanych kropek oraz paska zszytego z resztek tasiemek który spina całość – nie ma tu więcej żadnych ozdób.
Są tylko małe zdjęcia – skrawki codzienności opisane czarnym cienkopisem. I więcej nic.
Prostota to dar.
I jeszcze cały grubasek z profilu.
Small pleasures are the best for big troubles. Maybe whole happy life is generally made of those tiny pleasant moments? People often underestimate those simple life pleasures – but I celebrate every moment. I don’t need exotic journeys and great adventures. My biggest dreams are simple, common things. I celebrate daily common life – and I still don’t have enough of it.
Funny sounds of my bike, when I go to work and its funny, pink bell. Cold Dharma’s nose on my knee and her sigh when she is finding proper position on couch. Collecting colourful leaves at the autumn and plants to my dry bouquets at summer. Tea from big mug and fragrance of tomatoes from my garden…
Some of those small life pleasures I kept in mini album – for later, for bad days.
Album was made with beer mats, old book pages, sprinkled with glimmer mistst using Holtz’s masks. I wanted it to be really simple – so there’s only title in etiquette at the front, piece of ribbon, string, one button, stamped dots, paper tape and belt made of ribbons, which will hold it together.
Inside there are only tiny photos and black pen journalling. And nothing more.
Simplicity is a gift.