Wreck this journal

To było tak. Kupiłam go zanim jeszcze dotarł do Polski. Zamówiłam, dotarł z Amazona. Przejrzałam. Przeleżał z 2 lata w szufladzie. Pochlapałam jedną czy dwie strony. Znowu porzuciłam. Ostatnio w czasi e porządków znalazłam go znowu, przejrzałam jeszcze raz. Coś tam porobiłam…i… przypomniała mi się baśń Andersena „Nowe szaty cesarza”. Pamiętacie ją? To ta, w której dziecko woła: „Król jest nagi”.

Takie mam właśnie wrażenie odnośnie Zniszcz ten zeszyt.

Król jest nagi! Nie ma to nic wspólnego z kreatywnością, ze sztuką, z doświadczaniem czegoś nowego, z odkrywczością. Oczekiwałam czegoś inspirującego, co wyzwoli jakieś pokłady artyzmu, pozwoli się otworzyć… tymczasem… Może za dużo oczekiwałam, ale po kilku wpisach poczułam się jakby ktoś nabił mnie w butelkę. Ok, paleta kolorów i rysowanie różnymi rzeczami było fajne, ale do diaska, co fajnego jest w przyklejaniu do kartki farfocli z kieszeni?

Nie, to nie dla mnie. Najprzyjemniejsze w mojej przygodzie z Wreck this journal było – dosłownie – wrzucenie go do ogniska.

20150830_104409

So the story goes.  I bought it before Polish version was published. I ordered it from Amazon. I looked at. It  lays abandoned for two years in a drawer. I’ve stained  one or two pages. Again I abandoned it. Recently, I’ve found it while cleaning my room, and looked through it again. I’ve made some pages  but… it reminded me of Andersen’s tale „Emperor’s New Clothes”. Do you remember her? It’s the story in which a little child said about the emperor: „But he hasn’t got anything on,”.

That’s my impression of Wreck this journal.

The king is naked! It has nothing to do with creativity, with art, with the experience of some new challenge, with novelty. I expected something inspiring, which triggers some layers of artistry, something special … meanwhile… Maybe I expected too much, but after a few pages I felt like someone fool me. OK, color palette and drawing with different things were cool, but heck, what cool is with sticking pocket lint to a page?

No, it’s not for me. Most enjoyable with my  Wreck this journal was – literally – throwing it into the fire.