Pytałyście mnie, co kupiłam w Czaczu… Ależ oczywiście, że pokażę moje skarby, chciałam tylko najpierw skończyć pracę nad nimi. Dzisiaj, po kilku dniach skrobania, zdrapywania, zmywania, szlifowania, malowania i lakierowania…
…mogę z dumą powiedzieć: skończyłam! :)
Tak jak widzicie – kupiłam stół. Właściwie mały stolik kawowy. Po odczyszczeniu został zabejcowany na kolor orzecha, przy czym muszę przyznać, że bejcował xis :)
(Oczywiście zrobienie zdjęcia bez kota w kadrze okazało się być niemożliwością. Co z tego, że stół stoi już jakiś czas i nie jest nowością, a kot właśnie wylegiwał się na fotelu. Na dźwięk aparatu wyciąganego z futerału musi taki kot, no po prostu MUSI, przerwać poobiednią drzemkę i samodzielnie sprawdzić, co też takiego się dzieje. Wchodząc przy tym w kadr, oczywiście.)
Stolik piękny, najbardziej podobają mi się te toczone nogi i mała szufladka (w sam raz na piloty telewizyjne).
Kolejny mebel który kupiłam, to regalik w rustykalnym stylu.
Odczyszczony do gołego drewna, miał pierwotnie zostać pomalowany wybielającą bejcą. Niestety efekt okazał się sinobiały, więc ostatecznie stanęło na akrylowej farbie ecru, której w tym domu nigdy nie brakuje. Efekt końcowy jest moim zdaniem bardzo udany – regalik zawisł w kuchni, nad stołem. Teraz mam gdzie trzymać książki kucharskie i zeszyt z przepisami, a sól i pieprz są pod ręką, gdy jemy obiad. :)
Na regaliku stoją też wypatrzone w Czaczu kanka do mleka w niebieskie kwiatki i gliniane naczynie w którym rośnie bazylia, a to po prawej, w kształcie serca, to gliniana forma do pieczenia z ludowym, ptaszkowym motywem.
Kupiłam jeszcze kilka ciekawych naczyń i kosz, ale to wszystko to nic w porównaniu z moim największym (dosłownie i w przenośni) zakupem. Kilka słów wprowadzenia: uwielbiam styl wiejski i taką „kuchenną” estetykę: emaliowane naczynia, garnki, kuchenne meble. Zawsze marzyłam o kuchennym kredensie. Odziedziczyłam takowy po Babci i Dziadku, niestety po wielu perypetiach, w trakcie odnawiania, rozpadł się biedak podczas transportu – okazało się, że był całkowicie zjedzony przez korniki. Strasznie wtedy płakałam, bo to nie dość, że piękny stary mebel, to jeszcze pamiątka po Dziadkach. Teraz, po przeprowadzce do nowego mieszkania, gdy wszystkie niezbędne rzeczy zostały kupione, zaczęłam przeszukiwać aukcje na Allegro i stoiska na targach staroci szukając jakiegoś ładnego kredensu. Znalazłam go w Czaczu. A właściwie wypatrzyła go Aga i pokazała Oli, a Ola – mnie.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Targowałam się o niego zupełnie bez entuzjazmu, bo wiedziałam, że i tak zapłacę za niego każdą cenę – i tak był stosunkowo tani. Dojrzałam moje spełnione marzenie pod warstwą brzydkiej, zielononiebieskiej farby. :) Po wielu kłopotach, mój kredens dotarł do Poznania. To nadstawka, już w trakcie szlifowania (byłam tak podekscytowana, że nie zrobiłam żadnego zdjęcia „przed”).
Chciałam usunąć ten ciemny kolor z pomalowanych części, niestety okazało się, że żaden preparat do usuwania starych farb nie jest w stanie tego zrobić. Pożyczona szlifierka rzężąc i wyjąc była w stanie, ale wyszlifowanie wszystkich zakamarków było technicznie niewykonalne. Rozebranie kredensu na części i szlifowanie każdej z osobna odpadało, bo jak się okazało – mebel jest skręcony na wkręty – gdybym go rozkręciła, po skręceniu nie byłby już tak stabilny. No nic. Mocno zmatowiłam powierzchnie i przeprosiłam się ponownie z akrylową w kolorze ecru.
(Przy okazji – Krzysiek krzyczy mi przez ramię, że mam koniecznie napisać, że wszystko odbywało się w kuchni – żebyście doceniły, jakie to niewygodne, a jaki Krzysiek wyrozumiały. Jasne, doceniamy :)
Po pomalowaniu wszystkich frontów, szuflad i zakamarków – został jeszcze ostatni element wymarzony przeze mnie, czyli gałki. To była misterna robota – szlifowanie, malowanie…
…i decoupage. Tutaj też zamysł był inny – pierwotnie chciałam użyć serwetki z jakimiś maleńkimi różyczkami – niestety w moich przepastnych pudłach nie znalazłam nic odpowiedniego, a nie chciałam dłużej czekać – zdecydowałam się więc na większe róże w starym stylu. (Przy okazji – plastikowe pojemniki na owoce są nieocenione jako stojak do malowania ;))
Kiedy wreszcie ostatnia warstwa lakieru wyschła i wkręciłam uchwyty do kredensu… Mogę teraz siedzieć w Dziupli patrząć w niego jak sroka w kość :)
Dziupla jest niestety taka mała, że żeby zrobić zdjęcie mebla w całości, musiałam przesunąć stół i nieomal wyjść przez okno :) Aha, w razie czego – „Dziupla” ta maleńki pokoik który służy mi za pracownię. Taki craft-room :)
Nie mogę się powstrzymać, jeszcze jedno zdjęcie tych różanych uchwytów :)
You asked me what I have bought in Czacz. Of course I’ll show you :) I wanted to finish them first. I’ve bought small coffee table – xis helped with painting. Then – I’ve bought shelves in rustic style. I wanted to use wood stain to paint it, but the effect was to pale, so finally I decided to use acrylic ecru paint. Now cupboard is hanging above the table in my kitchen – so I have enoughh space to store books with recipes.I’ve also boght few pots and utensils,but the main things was – an old cupboard. I love rustic, kitchen style and I always wanted to have a cupboard. Once I received one, when my Grandmother and Grandfather died. I tried to renovate it, but it completely desintegrated during the transport – it was completely worm-eaten! I was sad, because it was beautiful furniture, and – moreover – it was family keepsake. When we moved into our new house and main things were bought – I’ve started to look for an antique cupboard, on flea markets and auctions on Allegro. And I’ve found it in Czacz! The truth is – my friend Aga found it :) Then she show it to Ola, and Ola show it to me. It was love at first sight :) I was able to see my fullfilled dream under the cover of ygly bluegreen paint. When it finally get at my apartement – I started to work with it. Mixing to clean off and old paint covers wasn’t able to to it. It was impossible to use grinder, because of all hard to reach places. Finally – i used acrylic paint. And then I painted handles and decorated them with decoupage technique. I’m so proud of it!
padłam z wrażenia!!! przecudne! a ile pracy włożonej. Jestem pełna podziwu dla Ciebie- dla chęci i dla Twoich umiejętności ;-)
WOW!!! KAWAŁ wspaniałej pracy! długo będą cieszyć Cię swoim pięknem :)
Kredens to mistrzostwo świata! Ten kącik wygląda tak przytulnie, aż się chce siedzieć i siedzieć w Twojej kuchni, a jaki masz piękny obrus na stole jadalnym. ~^^~
Zrobiłam się chora i właśnie robię rewolucję w domu na rzecz odrestaurowania poniemieckiego kredensu po babci i wstawienia go do naszej kuchni :P
:o oniemiałam. Super!
To ja juz teraz wiem, dlaczego nie znalazłam wymarzonego kredensu, jak byłam w Czaczu. Ubiegłaś mnie babuszko ;)
Ale zrobiłaś (-liście) z niego cacko. Wszystkie sprzęty cudnie odnowiliście. Jestem zachwycona :)
Szczęka opadła mi do samej ziemi i jeszcze długo tak zostanie… kredens bossski, też mi się taki marzy :D i bardzo podoba mi się rustykalny regalik w kuchni. Och ale Ci zazdroszczę :P
no, Moja Droga, poleciałaś po całości!
rewelacyjne zakupy, a to co z nimi zrobiłaś to mistrzostwo świata!
o jezu, o jezu, o jezu… niby wiedziałam, niby przeczuwałam, nawet się uparłam, ale efekt końcowy..
No tak… Ale zabrakło informacji o najważniejszym! O szlifierce oscylacyjnej i jej właścicielu!!! :P
Rewelacja! Zazdroszcze jeszcze raz! Cuda zrobilas z tymi rzeczami! Uwielbiam taki cottage, ach niedlugo zaszaleje, ale gdzie ja znajde takie rzeczy???!!!
Zazdroszę tych wszytskich piekności, są cudne, aż mi się po nocach śni ten kredens :)
jakbym widziała siebie, to coś wspaniałego że ktos ma taką samą miłość