Quilt 40

Czyli projekt o którym zajawkowo pisałam już tutaj.
Zaplanowany już jakiś czas temu, pierwotnie miałam go skończyć jesienią, ale jakoś tak z rozpędu skończyłam go bardzo szybko.

Przeważnie robię takie rzeczy dla kogoś, ale to jeden z nielicznych przypadków, kiedy od początku do końca był to projekt tylko mój i tylko dla mnie. Ilość kwadratów jest nieprzypadkowa- 40 kwadratów, 40 tygodni. Miał być bardzo kobiecy, stąd kolory kojarzące mi się romantycznie, dziewczęco i uroczo. Jest róż w kilku odcieniach, czerwień, odrobina jasnego fioletu, a przeszycia zielone. Każdy kwadrat jest inny, część ozdobiona aplikacjami, część zszyta z mniejszych łatek.

Są w nim i kawałki tkanin jeszcze z kiermaszu w Poczdamie, i wypatrzone w IKEI, i kilka z historią (różowo-szara łączka z sukienki Babci i angielskie róże od Cynki).

Podszewkę stanowi polarek w bardzo rozbielonym odcieniu fioletu – dzięki temu kołderka jest jednocześnie leciutka i ciepła.

Ma ktoś pomysł, jak w ograniczonej przestrzeni zrobić zdjęcia czegoś tak dużego i płaskiego?

Ja nie mam.

Pozdrawiam serdecznie!

This is a project I have written already about – you can see it here. I planned it some time ago, originally I had to finish it at the fall, but somehow I finished it very quickly.

Usually I do most things for someone, but it is one of the few cases where from the beginning to the end of this project – it was just mine and only for me. Number of squares is not accidental – 40 squares, 40 weeks. Quilt had to be very feminine, so I’ve chosen colors which are very romantic, girly and cute. It is in several shades of pink, red, a bit of light violet, and has light green stitching. Each square is different, some adorned with applications, some wre sewn  of the smaller patches and stripes.

Some fabrics are from the the fabric market in Potsdam, some I’ve found in Ikea, and some has they own history – like this pink-gray flower patterned, which was taken from my Grandmother dress, and meadow of dress Grandma and one with English roses which Cynka gave me as a gift.

The lining is very light shade of purple – and it’s polar fleece – so whole quilt is light but warm.

Do you have an idea, how to take photos of things so flat and big in a small area? I don’t.

Kind regards to all of you!

Patchworkowy problem / Patchwork problem

Patchworki mają jedną wadę – trudno je sfotografować :) Oczywiście mam na myśli te duże :)

Mój ostatni quilt jest tego typowym przykładem. Nigdzie w domu nie udało mi się go rozłożyć tak, by można było zrobić mu zdjęcie – ostatecznie wyniosłam go do ogródka i ułożyłam na nieco zrudziałym po zimie trawniku, wywiesiłam się z balkonu… po czym panicznie pstryknęłam 2 kiepskie fotki i rzuciłam się ratować patchwork przed deszczem :D

Tak więc proszę wykazać się sporą porcja wyobraźni oraz dobrych intencji, bo patchwork wyszedł naprawdę fajny, mimo że nie widać tego na zdjęciach zupełnie :)

Musicie mi więc uwierzyć na słowo :)

Słówko wyjaśnienia: patchwork został zamówiony jako prezent dla małej damy która lubi koniki :)

Quilts have one big disadvantage – it’s really hard to take photos of those big ones :)

My last quilt is good example – I couldn’t took a photo inside the house, so I took it to the garden, but when I put it on the lawn and tried to take photos from the balcony – I was able to take two bad shots and I had to rescue my quilt from the sudden rain!

So you have to imagine that this quilt really IS nice :)  And it was made as a gift for some little lady who likes horses :)

Serwetka / Table mat

Ostatnio szyłam dość duży patchwork (o nim później) i pozostała po nim sterta ścinków. Z tych resztek właśnie uszyłam serwetkę – to pierwsza moja praca uszyta metodą „sew and go” :) i chyba nie ostatnia :)

A gdy jeszcze można postawić na niej kwiaty zebrane we własnym ogródku…

…to już naprawdę niewiele więcej do szczęścia potrzeba :)

This table mat was sewn with fabric leftovers from bigger quilt. It was my first work made with „sew and go” method – I’m so proud of it! And when I place on it flower picked in my small garden – oh, what’s more you need to be happy? :)

Problem z Nikodemem / Problems with Nikodem

Miałam zrobić patchwork. Patchwork miał być prezentem dla małego chłopca i miał mieć wyszyte jego imię.
Chyba jeszcze nigdy nie nagłowiłam się tak nad żadnym projektem! Chłopczyk ma na imię Nikodem. 7 liter, których za diabła nie mogłam rozplanować na parzystych częściach patchworku. Ostatecznie na ostatnim kwadracie znalazło się auto z kołami z guzików. Chłopcy lubią samochody, prawda? :)
Następny problem to spód narzuty. Użyłam gotowego podszycia, z ociepliny z podszewką, pikowanej po skosie. Znowu więc nie mogłam przepikować całości, bo wierzchnie elementy są ułożone w poziomie i pionie, więc przeszycie utworzyłoby na spodzie niezły galimatias.
Kolejny problem pojawił się już po skończeniu pracy – jak można ładnie sfotografować coś tak dużego? :) Znowu musiałam kapę wynieść do ogródka i robić zdjęcia zwisając z balkonu :D

I had to sew a quilt. It was a gift for a small boy and quilt has to be with the boy’s name. I think I’ve never spent so much time planning any project! Boy’s name was Nikodem. 7 letters – odd number! It was so hard to fit them in even patchwork parts. Finally I add car silhouette on last block. Boys like cars, don’t they?
Next problem was the backing. I used lining with batting and it was quilted on the bias. So once again I could not quilt my patchwork through all layers, cause it would look ugly on the backing.
Last problem I had after I finish my work. How to take photo of something that big?  I had to go outside and put in on the law and take photos while I was dangling from the balcony :D

Fajna bryka, prawda? :)

Awesome car, don’t you think? :)

A tu widać podszewkę :)

And here is the view with parts of backing.