Jako że samozwańczo obwołałam się królową buntingu (to po uszyciu ponad 180m na Craft Party) chciałam też mieć swój własny – i mam :)
Uszyłam go częściowo z resztek tkanin, częściowo z tych co to „zostawię na kiedyś, na pewno się przyda”, głównie w kolorach turkusowym, miętowym, niebieskim, granatowym i białym. Jest dłuuugaśny i robiłam go z myślą o magicznych wieczorach w ogrodzie.
Jak się powiedziało A to teraz czas powiedzieć B – trzeba urządzić garden party i zrobić mu zdjęcie w akcji :)
As I call myself a bunting queen (after sewing over 180m for a Craft Party) I wanted to have a bunting fo my own. So – I did it. I used all this bits and pieces and those fabric which I had in my stash for years, and it’s mainly in blue, turquoise, mint, white an navy blue. It is very long, ready for some magical evenings in the garden. As I said A, I had to say B – let’s make some garden party! It’ll be possibility to take photos of bunting in action :)
Królową jesteś,co oczywiste o czym zaświadczają ten i poprzedni post!
Jak to dobrze mieć tyle resztek:))Uściski.Iza
To ja się wpraszam na to garden party :))))) Musi wyglądać ślicznie :)
Tobatko – zapraszam :)
Jakie masz śliczne ścinki materiałów! Piękne, dokładne wykonanie, chyba coś takiego u Ciebie zamówię :) I koniecznie chcę zobaczyć w akcji.
Szkoda, że nie będzie mnie na Craft Party, ale zobaczymy się na DWC. Świetny jest i ciekawy pomysł na zużycie resztek materiałów :-)