Co prawda w sobotę miałam dyżur i musiałam zostać w Poznaniu, ale za to… niedziela była dla nas! :) PKP niestety wycofało poranny pociąg, więc musieliśmy jechać o 10:48. Było bosko, cudownie, prześlicznie i ach, ach!
Krokusy już przekwitły całkiem, teraz kolej na narcyzy :) Zaczynają kwitnąć, najpierw takie żółciutkie (to chyba odmiana Tete a Tete), zakwitł też jeden z białym przykoronkiem. Pozostałe – już czekają w kolejce :) Kwitną pierwiosnki i ostatnie z kosaćców żyłkowanych :) Szafirki lada dzień zaniebieszczą się na grządce, grubaśne pąki ma forsycja i migdałek. Widziałam też 2 motyle – cytrynka i rusałkę pawika.
Coś niesamowitego! Wszędzie pełno biedronek! Prawie całkiem usunęłam już zimowe osłony z róż, hortensji i clematisów – chyba wszystko przezimowało należycie. Słońce świeciło pięknie cały dzień, ptaszki ćwierkały jak szalone, a na świerku sikorki… robiły nowe sikorki :) Dharma szalała ze szczęścia – ja też :)
Zapraszam wszystkich do ogrodu botanicznego we wrocławiu. Tu też wszystko budzi się do życia. Jest na prawdę pięknie