W tę sobotę miałam dużo do zrobienia w ogrodzie, oczywiście po założeniu kaloszy (co za wspaniały wynalazek!)
musiałam zrobić kilka jesiennych zdjęć…
…wybiegać Dharmę…
…okryć rośliny na zimę, zagrabić trawnik i uporządkować ogród (liście zgrabione z trawnika, które nie mieszczą się już na kompoście, pakujemy do worków, przedziurawionych w kilku miejscach; wiosną będzie z nich wspaniała próchnica do ściółkowania i nawożenia ziemi!)…
…zachwycić się ostatnimi kwiatami i owocami…
…zrobić z nich – prawdopodobnie ostatni tego roku – bukiet…
… no i oczywiście przywieźć świnkom trochę „zielska” (rzuciły się łapczywie na zielone listki – ciekawe, czy zdają sobie sprawę z tego, że następna taka uczta czeka je dopiero wiosną?)
I had extremely busy Saturday! I went to my garden and I wore my rubber shoes (what a great invention!) – then I took some autumn photos and played with Dharma… I made some autumn cleaning: raked the lawn, put all dry leaves in big bags (all leaves which we can’t place in the compost pile we put to plastic bags, then we make few holes in bags, and in the spring we will have great humus to mulch and fertilize soil – it’s a great and „easy-to-do” idea).
Then I had to admire last flowers and fruits and made probably the last bouquet in this season… And I had to pick some green grass and leaves for my guinea pigs – they adore it (the pounced hungrily on this green leaves – they don’t know, that next meal like this will be just in the spring…)
Cudnie mieć działkę!… Ja mam tylko balkon i nie mogę nic na nim hodować, bo mi się kicia kładzie w doniczki… Oraz bywam na działce mojej mamy, ale to jednak nie to samo, bo ona tam wszystko sadzi według swojego pomysłu. *^v^*
Gwoli wyjaśnienia – ogródek jest wspólny, rodzinny, ale moja Mama i ja spędzamy w nim najwięcej czasu. No i tylko my zajmujemy się jego uprawianiem. Dla mnie – to najwspanialsze miejsce pod słońcem!
co do tego,że kaloszki to genialny wynalazek, zgadzam się w stu procentach :)