Wreszcie udało mi się znaleźć sposób na uszydełkowanie mitenek :) Nadziergałam ich już kilka par, a te pasiaste, w różnych odcieniach różu i fioletu trafiły – razem z szalikiem – do Kasi Stonogi, podczas tradycyjnego już spotkania gwiazdkowego Koła Gospodyń Miejskich i Podmiejskich.
At last I’ve found way to crochet fingerless mittens. So far I made few of them, and this in pink and violet shades were my gift to Kasia on our traditional Christmas meeting.
piękne były, oj piękne!!!
suuuuuuuuper! zazdroszczę!
Wspaniałe są! W kolorach fantastyczne!
No, mitenki są cudne! Jak dla mnie rewelacyjny jest pomysł na ich wykonanie bez konieczności 'dziergania’ palucha (paluchy to jeszcze nie mój lewel;)). Jako że skończyłam swój pierwszy w życiu szal, to chyba kupię sobie włóczkę na takie cudo, bo mi jakoś smutno bez machania drutami… Dzięki za inspirację!
ale cudne!!!!! piękne kolory!!!