Uwielbiam artystyczne wyzwania. Czasem ich realizacja to jednak prawdziwe wyzwanie :) Craftypantki do spółki z Jyoti rzuciły hasło „mandala”, więc spróbowałam i ja.
Hm. Powiem tak. Spokoju nie osiągnęłam w trakcie jej robienia. Harmonię i ciszę przerywały moje ciche przekleństwa artykułowane przez zaciśnięte zęby. Nie wiem, na ile można je uznać za medytacje. No ale cierpliwie wyszywałam i dobrnęłam do końca, mimo braku odpowiedniej igły jak na materiał o tak gęstym splocie i błędów przy wszywaniu zamka.
Widocznie też jestem zbyt przesiąknięta pragmatyzmem zachodu (upatruję w tym także cech typowo poznańskich) ale moja mandala musiała mieć zastosowanie praktyczne…
…zatem skończyła jako saszetka na akcesoria do maszyny do szycia.
I love craft challenges. Some of them are REAL challenges. When Craftypantki with Jyoti told us to mak mandalas, I had to try.
Hm. Lets say, that it didn’t make me peaceful. It wasn’t harmony. I did stitches and I did swear cause I hadn’t proper needle, and fabric was too tight, and I made mistakes whe I sewn the zipper. But I finished it cause I needed all my patience to it. splocie i błędów przy wszywaniu zamka.
It ends up as a pouch for my sewing machin accesories :)
Super pomysł z saszetką! Przy wyszywaniu też bym pewnie nie medytowała, hihihihi:)
Piękna jest!!!
Moim zdaniem wyglada swietnie,bardzo oryginalnie:)
Serdecznie pozdrawiam:)
swietny pomysl!!! na prawde fajnie wyszlo!! zgadzam sie z ~kropelka – niesamowicie oryginalne!!! :D