Zeszłą niedzielę – jak zwykle – spędziłyśmy na działce. Ja poszukiwałam dowodów na rychłe nadejście wiosny, Dharma szukała – hmm, chyba nowego przyjaciela, bo z wielką nadzieją i samozaparciem próbowała rozgrzebywać krecie kopce na łące. Możecie sobie wyobrazić, jak wyglądała, gdy mokra (cały czas padało) tarzała się w sypkiej, czarnej ziemi…
Kreta – ani na lekarstwo. Wiosny w zasadzie też – padał śnieg z deszczem – a jednak, coś drgnęło w naturze. Zaobserwowane w zeszłym tygodniu pączki i bazie rosną coraz większe :)
Na trawniki wysiały się stokrotki – i jak widać niżej – one także szykują się do nowego sezonu. Pąki kwiatowe już zawiązane, teraz czekają tylko na lepszą pogodę.
Najciekawsze spotkanie (jeśli nie liczyć sikorek pałaszujących zawzięcie jedzonko z karmnika) odbyłyśmy z tą oto – jak dotąd niezidentyfikowaną – gąsienicą. Niezidentyfikowany Obiekt Pełzający został całkowicie zignorowany przez Dharmę, a mnie wprawił w wiosenny entuzjazm. No cóż, rzadko ma się okazję obserwować owady w styczniu :)
Last Sunday – as usually – we spent in our garden. I tried to look out for spring, and my Dharma tried to look out for… hmm, new friend? She dug in the mole-hills and because of that – she was unbelievable dirty. We didn’t find a mole, but we saw few spring signs. Daisies have buds already, all buds on trees and bushes grow bigger and bigger, but the most exciting thing for me was meeting with… caterpillar. I don’t know what kind of butterfly this caterpillar was – Dharma ignored it, but I was shocked! Caterpillar in January – it’s rather rare thing.