Rośnie sobie las :)

Zachęcona przez Melissę wpadłam w szał szycia drzewek :) Mój własny las rośnie sobie spokojnie i w ciszy, mimo że za oknem szaleje burza. Oto moje drzewka:

tree.jpg

…i jeszcze jedno…

tree2.jpg

a tutaj cały lasek ;)

tree3.jpg

Łatwe do zrobienia, dają dużo możliwości jeśli chodzi o ich zdobienie. Marzy mi się jedno, świąteczne, obszyte starświecką bawełnianą koronką. Na pewno wrócę do nich w okolicy Bożego Narodzenia – świetnie nadają się na gwiazdkowe dekoracje :) A jedno z tych już zrobionych stanie się chyba poduszeczką do szpilek i igieł, które wiecznie gubię :)

Pingwinowa torba

Podczas porządków znalazłam ją w szafie – całkiem zapomniałam, że kiedyś coś takiego popełniłam. To torba na prezenty Gwiazdkowe, która zrobiłam dla K., żeby co roku podkładać ją pod choinkę. Tak, wiem, jest krzywa, a zdjęcia kiepskiej jakości, ale tak ucieszyłam sie z tego znaleziska, że musiałam się nią podzielić :)

torba.jpg

Z przodu haftowany krzyżykami pingwinek :)

pingwin.jpg

Mail art

Ostatnio trochę napięta u mnie atmosfera, tydzień od poczatku zapowiadał się gorący i nerwowy. Miłą odskocznią od smutnych wydarzeń i przemyśleń (o których następnym razem) była praca nad projektem, który zapowiadałam już wcześniej.

Kilka słów wstępu:

Podczas szperania w sieci znalazłam coś, co od razu przypadło mi do gustu. Uwielbiam niespodzianki. Uwielbiam pisać listy. Gdy oglądałam cuda publikowane w blogosferze – przyznaję, często myślałam o tym, że chciałabym je mieć. Fascynuje mnie możliwość nawiązania bliższego kontaktu z drugą osobą, możliwość dotknięcia tego, co oglądam na sieci. No i proszę, znalazłam! Po pierwsze mail art – czyli ozdabianie kopert czy paczek wysyłanych sobie nawzajem. Stają się samodzielnymi dziełami sztuki! Po drugie – wymiana. Z angielskiego „swap”. Są strony specjalizujące się w łączeniu ludzi wymieniających się różnymi handmade’ami, poza tym wiele osób publikuje swoje adresy by umożliwić innym wysłanie czegoś zrobionego przez siebie. Często są to ATC czyli artist trading card – małoformatowe prace takie jak w challengu Emily w którym biorę udział, czasem innego rodzaju stworzone własnoręcznie przedmioty. Oprócz tego dziewczęta przesyłają sobie gotowe, lub wykonane przez siebie tła, ozdoby czy bazy do scrapbookowych albumów. Znalezienie tego to był strzał w dziesiątkę!

Jeśli ktoś chciałby wziąć udział w tego rodzaju projekcie i pomóc mi w przeniesieniu go na polski grunt – dajcie znać! Bardzo chętnie wymienię się robótkami. Może one są jak szczęście i mnożą się, gdy się nimi dzielić? :) Spróbujmy!

Tymczasem – oto jest, moja pierwsza paczuszka. Nie jest dopracowana zewnętrznie (to paczka a nie koperta ;)) i niestety nie umywa sie do prac Luli (która ubiegła mnie ze swoim mailartowym postem ;), ale jej przygotowanie sprawiło mi niebotyczna wprost przyjemność, skłaniało do refleksji i odwracało uwagę od kłopotów.

paczka1.jpg paczka2.jpg

Dziś została nadana do Illinois w Stanach. Co znajduje się wewnątrz?

Zamiast listu przygotowałam dla Kiry albumik, nazwałam go „Bits and pieces of my life”. Zawiera kilka słów i zdjęć na temat bliskich mi miejsc, osób, zwierząt i rzeczy (aby go zrobić wybrałam się z aparatem na wycieczkę rowerową po Poznaniu). Oprócz tego uszyłam okładkę do scrapkowego albumiku, zapinana jest na rzepy, a w środku wszyłam już kartki – wszystko gotowe do wklejania i pisania :)

album.jpg

Dodatkowo w paczce znajdują się jeszcze dwie pary kolczyków – w ulubionym przez Kirę kolorze turkusowym (zdjęcia fatalne, bo robione późnym wieczorem, a kolczyki zapakowane w malutki, ozdobiony serduszkiem woreczek).

kolczykk.jpg kolczykk2.jpg

Do zestawu dorzuciłam jeszcze jedno z bardziej udanych zdjęć mojego autorstwa oraz kilka rzeczy, które przydadzą się do scrapbooku (vintage’owe koronki,guziki etc). Dziś nadałam paczkę. Pomyśleć tylko – przeleci nad oceanem, trafi w miejsca których ja najprawdopodobniej nigdy nie zobaczę. Ktoś na innym kontynencie będzie nosił zrobione przeze mnie kolczyki, ktoś zawrze własne przemyślenia między zrobionymi przeze mnie okładkami… Niesamowite…

Podczas wysyłania paczki spotkało mnie także coś niesamowitego: przemiła pani z okienka na poczcie najpierw próbowała tak nakleić znaczki, żeby nie zasłonić moich ozdóbek i zawijasków, a potem spojrzała na mnie porozumiewawczo i zapytała, czy w wolnych chwilach zajmuję się scrapbookingiem. :) Oniemiałam :) Dałam jej adres mojego bloga i mam wielką nadzieję, że zajrzy tutaj.

Dziewczyno z pocztowego okienka! Miło spotkać pokrewną duszę w kolejce na poczcie :) Odezwij się, jeśli tu zajrzysz. Pozdrawiam Cię serdecznie – to było przemiłe spotkanie :)

Szydełkownik

Zrobiłam go dla Mamy – wielokrotnie pożyczałam od Niej szydełka, które potem oczywiście ulegały zagubieniu. Jednym z prezentów na Dzień Matki był więc ten oto „szydełkownik” wraz z zawartością. Szydełkownik to taki schowek, w którym trzyma się szydełka :) W znacznej części uszyty na maszynie, jedynie detale dopracowałam ręcznie. Zawiązana dookoła guzika kokardka po rozwiązaniu pozwala na rozwinięcie szydełkownika – uzyskuje się dostęp do kieszonek, w których umieszcza się szydełka.

Szydełkownik

A tak na marginesie – ostatnio wciąga mnie scrapbooking cyfrowy, powyżej jedno z moich ostatnich dokonań. Oczywiście pomoc Krzyśka kilkakrotnie okazała się niezbędna, ale GIMP skrywa dla mnie coraz mniej tajemnic :)

Ciekawostka dla nie-Poznaniaków zaglądających czasem do mojego Schowka. Dziwne „coś” na zdjęciu to rura, tradycyjne, poznańskie ciastko, wypiekane z okazji różnorakich świąt. Wspomnienie z dzieciństwa – wychodzę z Mamą z kościoła, a przed nim stoi babuleńka z wielkim, wiklinowym koszem. W nim, na białej serwecie rumienią się i pachną stosy rur. Tak miło się je chrupało! Rury są strasznie twarde (można połamać sobie na nich zęby) i są jedną z kulinarnych osobliwości Poznania. Nie spotkałam ich w żadnym innym mieście i nie słyszałam, by gdzieś jeszcze się je robiło. O dziwo, nawet nie udało mi się w internecie znaleźć przepisu na nie. Jeśli w jakiś sposób uda mi się go odnaleźć, na pewno wypróbuję i opublikuję :)

Poznańska rura :)

Ostatnio na blogach na które zaglądam „zaroiło” się od truskawek. Dziewczyny narobiły mi apetytu, więc i u mnie dziś soczyście, czerwono i słodko. Truskawki z jogurtem naturalnym – pyyycha :)

Truskawki

Guziki

Ostatnio zakochałam się w guzikach. Te małe, banalne i niezwracające na siebie uwagi dodatki potrafią być przepiękne! Lubię używać ich w scrapbookingu czy szyjąc różne fatałaszki, a w tej chwili obmyślam, jak by tu użyć ich przy robieniu kolczyków. :) W każdym razie bardzo intryguje mnie zawartość mojej guzikowej puszki.

guziki2.jpg

A to jedna z rzeczy które ostatnio popełniłam. Rękawica kuchenna ozdobiona guzikami trafiła do mojej Mamy. Mam nadzieję, że się przydaje :)

rekawica.jpg

Twórczo…

…spędziłam dwa dni urlopu które wzięłam za radą koleżanki. Tego mi było trzeba! Odsapnęłam, nabrałam energii, odżyłam… i tak jak sobie obiecałam, robiłam tylko miłe rzeczy. Nic to, że w domu nie było obiadu, lodówka świeciła pustkami, pranie leżało odłogiem, a porządki – ech, lepiej nie mówić :) W szale decoupage’owałam, szyłam, scrapbooking’owałam :) Między innymi wyprodukowałam poduszkę recyclingową :) To taka dziedzina sztuki – robótkowy recycling, czyli coś ładnego powstaje z niczego. Poduszka powstała z materiałowej torby na zakupy (troczki to uchwyty siatki :) i różnego rodzaju odzieżowych resztek. Jest tam fragment starej spódniczki, skrawek koszuli, a nawet – kawałek obicia kanapy. Guziki otrzymane w spadku po Babci, a do tego wszystkiego moje ukochane Ptaszki-Ulubiaszki (właściwie ptaki-cudaki).

 

poduszka.jpg