…którą ostatnio uszyłam dla siebie.
New pillow – I hand made it lately.
Choroba Dharmy, ostatnie kłopoty i zabieganie sprawiły, że z kilkoma rzeczami jestem „do tyłu”. Bardzo tego nie lubię, więc… nadrabiam zaległości. W pierwszej kolejności – mój wędrujacy album na forum Craftladies.
Mały, lniany woreczek z patchworkowym wykończeniem…
…chroni mój vintage’owy album.
Dla tych którzy nie znają zasad zabawy – krótkie wytłumaczenie. Kilka dziewcząt wykonuje własne albumy ozdabiając w nich jedynie okładki (środkowe kartki pozostają puste). Sporządza się listę osób biorących udział w zabawie i osoba 1 wysyła swój album do osoby 2, osoba 2 – do osoby 3 itd. Każda z uczestniczek ma około tygodnia na ozdobienie strony nadesłanego do niej albumu. Tematyka dowolna lub narzucona przez autorkę albumowej bazy. Po ozdobieniu swojej karty w nieswoim albumie, wysyła się go do następnej osoby na liście. I tak dalej, dopóki koło się nie zamknie :)
.
Dharma’s sickness, my problems and duties so… there is a lot of leeway to make up. First thing: scrapbooking album for our „wandering albums” swap on Craftladies phorum.
Rules: few girls make albums and with the list of persons who take part in this „swap” they send albums to next person on the list (person 1 to person 2, person 2 to 3 etc.) Each girl who receive an album has a week to scrapbook page in it and then to send album to next person. And again, and so it goes until the end of the list. Then each author of album have it with each card with layout of other friend.
Oto ostatnia moja robótka – patchworkowa kołderka.
Prawie całą uszyłam na maszynie, jedynie jej brzeg doszyłam ręcznie. Dodatkowo wykończyłam ją małymi supełkami w miejscach, gdzie schodzą się kwadraty.
That’s my last finished project – patchwork quilt. I’ve sewn it on my sewing machine, only edges I’ve sewn by hands. I made little knots in places where squares are connected.
…zrobiony na konkurs na nieocenionym forum Craftladies.
Początkowo wydawał się być zwykłym misiem, jednakże przy bliższym poznaniu okazało się, że ma ciekawą osobowość. Gdy tylko się odwróciłam, zabrał się do lektury. Potem – zainteresował kwiatami.
Wkrótce wyszło na jaw, że nie jest Panem Misiem, ale Panią Misiową!
Gdy wyszłam do kuchni, okazało się, że pałaszuje ze smakiem powidła. Po jego wizycie niewiele zostało w słoiczku…
Troszkę ubrudzony Miś, lepki od powideł, zażył kąpieli, podśpiewując sobie pod nosem…
Wreszcie, po tylu emocjonujących atrakcjach, zasnął słodko. Ciiiii, nie budźmy go…
Skończyłam pracę nad projektem, który zapowiadałam wcześniej: upominek dla kogoś, kto lubi sowy :) Mała kosmetyczka…
… i breloczek.