Kici-kici! / Kitty kitty!

Scrap z Niną w roli głównej, wg. lutowej mapki z forum Scrappassion.

Kici kici

Gotową pracą postanowiłam pochwalić się również przed bohaterką scrapa. Nina wykazała mierne zainteresowanie. Najpierw wykonała szereg nieskoordynowanych ruchów które miały uniemożliwić mi jej sfotografowanie, a następnie całkowicie poświęciła się porannym ablucjom. Oczywiście natychmiast po tym, jak schowałam aparat i zabrałam mojego wzgardzonego scrapa, opadła bezsilnie na kanapę i zastygła w bezruchu, jak to ona.

Kici kici Kici kici

.
New scrap made with February sketch from Scrappassion phorum. It’s with my cat Nina. I wanted to show her my LO, but she wasn’t interested. Firstly she made few moves, just to prevent me form taking photos of her, and then she started to clean herself. Of course once I put aside my camera and my scorned layout, she lay down completely exhausted and froze.

Magiczne nuty / Magic notes

Wymiana wędrujących albumów toczy się swoim torem. Do moich rąk trafił kolejny album, tym razem Guriany. Temat – „Magiczne nuty”.

Jak z poprzednim, tak i z tym wpisem miałam trochę problemów. Jest kilka utworów które bardzo lubię, ale zasadniczo rzadko teraz słucham muzyki. Długo zastanawiałam się więc, który utwór wybrać, w końcu zniecierpliwiona zadałam sobie podstawowe pytanie: czego lubię słuchać?  Odpowiedź była tam już wcześniej, ale ponieważ jest nieco przewrotna, zignorowałam ją początkowo. Potem jednak stwierdziłam, że może autorka albumu wybaczy mi to małe odstępstwo od reguły.

No bo jaka muzyka sprawia mi największą przyjemność? Oczywiście, ta naturalna. Szum drzew, śpiew ptaków, furkot skrzydeł, szelesty w trawie. Tak, tego mogę słuchać na okrągło :) O tym więc jest mój wpis – o magicznych nutach natury.

I jeszcze kilka szczegółów – roślinka z mojego ogródka zatopiona w glossy accents, kwiatek z płatków brzozowej kory i rameczka ze Scrapińca, potraktowana crackle paint.

Całości dopełnia zamieszczony na końcu albumu tag ze zdjęciem – też w „naturalnych” klimatach.

.
Our round robin albums swap is in half, I think. I had next album to fill in, it was Guriana’s album. The prompt was „Magic notes”. I had problem with it, as with the previous one. I listen music rarely, although I have few favourite songs. I was thinking which one I had to chose, then, impatiently I asked myself what I really prefer to listen. Answer was there for all the time, but I ignored it firstly. Then I decided, that maybe album owner will forgive me this rules breaking. Because what music is the most pleasant for me? Of course, this natural one! Sounds of wind in the branches, twitter of birds, wings flutter, rustlings in the grass. I can listen this music again and again! So this is my pages in this album – magic notes of nature.
You can see some details – tiny plant from my garden immersed in glossy accents, birch-tree bark flower, and frame from Scrapiniec, painted with crackle paint, and tag with my photo at the end of the album.

Drogowskazy / Signposts

Drogowskazy, to temat kolejnego wędrującego albumu, do którego miałam okazję się wpisać. Każda z uczestniczek tej wymiany miała wpisać do niego słowa, które w jakiś sposób kierują jej życiem, ułatwiają podjęcie decyzji.

Trudno było mi się zdecydować, bo od dziecka zbieram aforyzmy, ostatecznie jednak mój wybór padł na Dezyderata. A oto moje strony w albumie Gaji.

Signposts it’s a prompt of next round robin album which I have to fill in during our swap. Every participants had to write there some citation which is some kind of  „signpost” in lives. I had problem, cause I’m collecting aphorisms, but finally I’ve chosen Desiderata. And this is my pages in Gaja’s „signposts” album.

Scrap dla Grzesia / Scrap for Grześ

Buszując w sieci trafiłam na bloga Malgwy i informację o organizowanej wystawie scrapów, która ma pomóc w zbieraniu funduszy dla małego, chorego na autyzm Grzesia. Jako że cel jest szczytny, a  Grześ jest mi znajomy (wymieniłam z jego Mamą kilka maili), postanowiłam i ja dołożyć swoje trzy grosze. Ostatnio dopadło mnie wstrętne choróbsko, ale jak tylko udało mi się wypełznąć z łóżka, przystąpiłam do pracy. Temat scrapa podany przez organizatorkę: „życie cudem jest”.

Ano jest. Każde życie. I to dwunożne, naszego rodzaju, i te nieco inne, futrzaste :)

Zdjęcie zrobione kilka lat temu, w pracy u mojej przyjaciółki Marty. Te kózki na moich rękach mają mniej niż 1 dzień!

Przy okazji – jeszcze jedna historia. Widzicie ten perforowany materiał na scrapie?

Ileż ja się go naszukałam! Tego rodzaju „coś w dziurki” widziałam w kilku pracach na Flickrze i zapałałam żądzą posiadania. Nie wiedziałam jak to się nazywa, nie znalazłam też tego w  żadnym ze znanych scrapowych sklepów. Szukałam nawet w Castoramie i Leroi, sądząc, że to coś o zupełnie innym zastosowaniu :) Tak czy inaczej – po wielu perypetiach zostałam zaskoczona pięknym prezentem z Włoch, od Chiary którą poznałam w trakcie wyzwania 52Q. Oszczędzam jak mogę, używam po kawałeczku i tylko na specjalne okazje :)

.

When I was surfing through the net I found Malgwa’s blog. She is trying to organise charity exhibition of scrapbooking layouts to raise money for autistic child – Grześ. It’s great idea – and I know Grześ (I exchanged few e-mails with his brave mother). So I decided to help – and I made my layout. Prompt was „life is a miracle”. Yes, truly is :) Not only human, but also that furry kind :) This photo was taken few years ago in ZOO when my friend works. Those tiny goats are one day old!

.

And can you see this „things with holes” on my layout? That’s a story :) I saw it on some projects on Flickr, but I couldn’t find it :) I didn’t know the name of this stuff, I checked all scrapbooking stores and nothing. I even look for it in building markets! Finally, I received it as a gift from Italy, from Chiara – we have met during 52Q challenge. So now I have my „things with holes” ;) and I use it for occasions and hoard as a treasure :) Thank you Chiara :)

Album ciążowy / Pregnancy scrapbook album

Są takie projekty, przy których pomysł wyskakuje z głowy nagle, już gotowy. Człowiek wie, czego będzie potrzebował, zestawienie materiałów trwa chwilę, a idea w okamgnieniu przybiera kształt gotowej pracy. Są też i takie, które człowiek nosi w sobie długo, dopracowuje, zmienia i ulepsza, a efekt końcowy i tak jest inny od zamierzonego. Tak było właśnie z tym albumem.

Album ciążowy

Zaczęło się dawno temu, od pięknej bazy ze Scrapińca. Początkowo chciałam kupić ją dla siebie, ale nie wiadomo jak długo musiałaby czekać na wykorzystanie :) Kiedy jednak dowiedziałam się, że moja przyjaciółka spodziewa się dziecka, natychmiast zamówiłam bazę (i kilka innych rzeczy przy okazji :) I co? I nic.
Brzuszek Ani rósł sobie spokojnie, baza czekała w szufladzie, razem z papierami Amber, zakupionymi na ten album.
Pomysł ewoluował sobie, a ja jakoś nie mogłam zabrać się do pracy. W końcu otrzeźwiła mnie refleksja, że jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie robić kartkę na powitanie maleństwa.
W końcu więc udało mi się pokonać „opór materii” i własny twórczy bezwład. Wykorzystałam najładniejsze bradsy, miesiącami oszczędzane na specjalny cel. Użyłam stempli, których dotychczas nie miałam śmiałości wypróbować.
Niżej kilka zdjęć albumu. Postanowiłam nie dawać żadnych komentarzy i nazw, aby nie narzucać treści. Zostawiłam za to dużo miejsca na tagach na zapiski. Nie używałam „dziecięcych” dodatków – na to przyjdzie czas po przylocie bociana. Na razie niech przyszła Mama skupi się na swoich myślach i odczuciach, zanim jej świat zogniskuje się na małym przybyszu :)

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy

I jeszcze kilka detali:

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy v

Album ciążowy Album ciążowy

Album ciążowy

There are some craft projects, where you have idea and you know exactly how it have to look like. You know what to use, and when you have it – you can make it in the twinkling of an eye. But also, there are arduous projects, when idea is still evolving and final effect is extremely different than the conception. and here is an example of that kind of projects.
Everythiing started few months ago, when I discovered those great album base in Scrapiniec. I didn’t buy it, cause I’m not pragnant, Iwas enchanted with it. When I get information, that my best friend will have a baby, I bought it immediately. And what? And nothing! My friend’s belly was grown, and my materials was waited in a drawer acompannied by beautiful Amber papers which were bought for this occassion. Idea was evolved and I couldn’t start. Then I realised that if I wouldn’t do it now, I’d rafther could make a greetings card, cause it’s 5th month!
So, I started. I used beautiful brads, which I hoarded for months. I tried stamps which I’ve never used before.
And here you have my pregnancy album for Ania. I didn’t place any prompts, but I left many space for journallings and photos. Also, I decided not to use „child” embelichments – there will be time for that after baby’s birth. I hope that Mommy-to be can focus now on her own reflections before time will come :)

Twórcza niedziela / Creative Sunday

Ostatnia niedziela upłynęła pod znakiem pędzla. Dzięki Asi, wspólnie z Monicą i Srebrną Akacją zgłębiałyśmy tajniki malowania na jedwabiu, co okazało się niesamowicie wciągającym zajęciem. Pogryzając w przerwach różne pyszności, podziwiając piękne prace Asi i racząc się ploteczkami, nasza trójka, pod czujnym okiem gospodyni zawzięcie szkicowała, upinała na ramie i malowała, piszcząc co jakiś czas gdy na materiale pojawiał się zaciek i wydając w stosownych momentach okrzyki zachwytu.

Malowanie na jedwabiu

Mimo, że zajmowałyśmy się tym po raz pierwszy, nasze ręcznie ozdobione apaszki okazały się całkiem udane. Zachwycone efektem – już planujemy zakup farb i jedwabiu.

Malowanie na jedwabiu

Efektu końcowego nie mogę niestety pokazać, gdyż mój aparat znajduje się w tej chwili nie-wiadomo-gdzie, skutecznie uniemożliwiając mi jakiekolwiek dokumentowanie rzeczywistości. Srebrnej Akacji dziękuję więc za udostępnienie zdjęć, a Asi – za poprowadzenie przemiłych warsztatów. Co prawda moje konto – i tak już nadwyrężane zakupami robótkowych przydasi – może nie przetrwać konieczności wysupłania kwoty na zakup ramy, jedwabiu i farb, ale… to już całkiem inna historia :)

Malowanie na jedwabiu

Last Sunday I’ve spent on painting. Asia taught us  (Monica i Srebrna Akacja and me) how to paint silk. It was lovely time. We ate tasty dishes, cht-chatted, and made beautiful silk scarfs. It was our first time and though of it – effect was incredible. I cannot show you final effect, cause my camera is nobody-knbows-where and I cannot take photos. So these photos were taken by Akacja (thanks, Dear!). And thank you Asia for those workshops!

Now we are planning to order silk and dyes. I don’t know how my bank account will stand it… :)