… czyli targi rękodzieła połączone z warsztatami, które odbyły się w Krakowie. Tym razem nie miałam okazji pozwiedzać, tylko krótki spacer…
… na którym najbardziej zauroczył mnie postój dla dorożek :) Od razu przyszła mi na myśl „zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń”.
Więcej czasu spędziłam za to w otoczeniu które przyspieszy tętno każdej scraperki. Czego tam nie było! Sterty papierów i stosy drewnianych stempli…
…tasiemki, pomponiki i wstążki we wszystkich kolorach tęczy…
…bradsy i nity, preparaty i bazy – istne scrapowe Eldorado.
I ja tam byłam, miód i wino… nieee :) po prostu całkiem się spłukałam na te cudeńka :) Przywiozłam do domu spory zapas przydasi, wymarzone glimmer misty i kolejne tusze alkoholowe.
Już nie mogę się doczekać, kiedy je wszystkie wypróbuję :)
.
Craftshow was organized in Kraków, it was craft fair with workshops. Unfortunately I hadn’t time for sightseeing, I was only on a walk in the Old Town, where I saw this lovely sign, saying „horse hackney stop” – it reminded me lovely poem of Polish poet Gałczyński, about magic hackney.
More time I spent on craftshow, with those stuff, which makes my heart beats faster. Papers, ribbons in all colours, brads, eyelets, album base, stamps and other thing. Real scrapbooking Eldorado :) I spent all my money, and I have now glimmer mists and new alcohol inks, and all those great things!
I just can’t wait to use them all!
zazdroszczę …
Mogłaś sobie darować. Zakrztusiłam się przednocną herbatką. Straszne. Jak w kiepskim koszmarze scraperki…
A tak naprawdę zazdrość mnie zżera od środka. I trawi strasznie strasznie…
o kurczę!!!
się bym nie oparła ;))))
chyba rozsądnie, ze mnie tam nie było…ale zazdroszczę:))))
to mi wygląda jak raj na ziemi…
Cudne przydasie!!