Ciasteczka ryżowe

Dziękuję Marcie za przepis, bo ciasteczka wyszły – palce lizać!

ciastka.jpg

Składniki:

paczka kleiku ryżowego (takiego dla dzieci, może być Nestle, Bobovita), kostka margaryny, 3 jajka, 3/4 szklanki cukru, 6 łyżeczek wiórków kokosowych, cukier waniliowy, łyżeczka proszku do pieczenia, dżem lub powidła

Sposób przygotowania:

Z podanych składników zagnieść ciasto, z którego formować równej wielkości kulki, spłaszczyć je i zrobić w nich dość głębokie dziurki. Ułożyć na wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Piec w temperaturze ok. 170-180 stopni, do momentu gdy będą złociste (ok. 20 minut przy pieczeniu z termoobiegiem). Ok 5 minut przed końcem pieczenia w dziurki w ciastkach nałożyć dżem lub powidła (można zrobić to po upieczeniu ciastek, ale wtedy dżem spływa i ciastka będą się kleić).

Moje ciasteczka wyszły wspaniałe, mam zamiar robić je częściej :)

Pingwinowa torba

Podczas porządków znalazłam ją w szafie – całkiem zapomniałam, że kiedyś coś takiego popełniłam. To torba na prezenty Gwiazdkowe, która zrobiłam dla K., żeby co roku podkładać ją pod choinkę. Tak, wiem, jest krzywa, a zdjęcia kiepskiej jakości, ale tak ucieszyłam sie z tego znaleziska, że musiałam się nią podzielić :)

torba.jpg

Z przodu haftowany krzyżykami pingwinek :)

pingwin.jpg

Spowiedź

Zapędzona do konfesjonału przez Chabrówkę zeznaję co następuje (a będzie tego dużo niestety – o ja, biedna uzależniona grzesznica).

Tak, prawdą jest że jestem uzależniona od herbaty. Uwielbiam te smakowe – jak cynamonowa czy waniliowa, przepadam za Earl Grey, ale lubię też smak tej zwykłej, czarnej. Z mlekiem, każdego ranka w pracy. Z cytryną i lodem w upalne dni. Z sokiem z czarnego bzu i miodem w mroźne zimowe wieczory, gdy przemarzną mi stopy a za oknem hula wiatr. Z sokiem malinowym – czasami. W towarzystwie przyjaciółki, aby lepiej się plotkowało. W samotności, jako dodatek do ulubionego czytadła. Krąg światła na stronach książki, ciepłe skarpetki i smak herbaty – to recepta na szczęście :).

*

Przyznaję, jestem uzależniona od czytania. Książki są ważną częścią mojego życia: są źródłem wiedzy, pomagają w kłopotach, leczą zranione serce i koją stargane nerwy. Czytam w pociągu, jadąc autobusem, na trawniku w ogrodzie, w łóżku przed zaśnięciem, w kąpieli – i w kuchni, kiedy w garnku gotuje się obiad.

*

Istotnie, pisanie to moja następna mania. Uwielbiam samą tę czynność. Od szkoły podstawowej prowadzę pamiętnik. Uwielbiam pisanie listów. Spisuję zasłyszane powiedzenia i aforyzmy. W jednym zeszycie spisuję swoje sny, w drugim ulubione wiersze, w trzecim – śmieszne powiedzonka przyjaciół i rodziny. Piszę też na swoim blogu, co daje mi ostatnio wiele radości.

*

Rzeczywiście, przyznaję, coś w tym jest, że nie umiem nic nie robić. Robienie „czegokolwiek bądź” jest jakąś nie do końca uświadomioną potrzebą. Trudno jest mi usiedzieć w jednym miejscu, jestem ciągle w ruchu, ciągle coś robię, gdzieś idę. Oczywiście winą obarczam moje ADHD. Wstaję dość wcześnie, cały dzień okazuję nieustający entuzjazm, ciągle jestem w biegu – i około godziny 22 czuje się jakby ktoś wyciągnął mi wtyczkę i odłączył mnie od prądu – więc padam strasznie zmęczona. Tęsknię nieustannie za spokojnym, leniwym dniem, za próżnowaniem i czasem dla siebie, po czym gdy już zdarzy się, że mam wolne – jakoś mimo woli narzucam sobie jeszcze jakieś dodatkowe obowiązki. To jest silniejsze ode mnie – ale męczące. Jestem postacią tragiczną :D marzę o odpoczynku a nie dane będzie mi go zaznać :)))

*

– Internet – ogólnie. Surfowanie po sieci w poszukiwaniu nowych technik, inspiracji, możliwości – dostęp do nieskończonej ilości wiedzy. Blogi – okienka do czyjegoś świata, przez które można zerknąć. Maile – możliwość natychmiastowego przesłania swoich mysli i uczuć na drugą stronę Ziemi, do której przywykliśmy, a która sama w sobie jest cudem. I moja własna strona, nieustające źródełko mojej radości :)

*

-Last but not least – „robótki” i czynności podpadające powiedzmy pod artystyczne. Wszelkiej maści. Od scrapbookingu, przez decoupage, szycie, robienie kolczyków – aż po odnawianie mebli i remonty mieszkań. Malowanie, rysowanie – rzadko, ale się zdarza. Druty – okazjonalnie. Szydełko – czasami. Fotografowanie – stale! Pisanie wierszy – już niestety nie.

Więcej grzechów też pamiętam. Za wszystkie wcale nie żałuję, nie postanawiam też poprawy. Pokuta i rozgrzeszenie – Nieee ;)

Większość z Was chyba już zdradziła nam ciemne strony swej jaźni, więc jako następne niech wyznają swoje grzeszki:

Anusia

Kira

Ngaire

i z innej beczki:Xis i Kuba

migdalek.jpg

Niespodzianka ze skrzynki na listy

Wczorajszy dzień był strasznie nerwowy i pełen nieprzyjemności. Rozjaśniły go jednak dwa wydarzenia. Wieczorna wizyta u przyjaciółki (o czym później) i wcześniejsza niespodzianka, wyjęta ze skrzynki na listy. Kolorowa, pachnąca jeszcze farbą, urocza przesyłka (proszę werble) – prosto z gorącego stanuTexas, od niesamowitej, twórczej Patty Van Dorin!

ma1.jpg ma2.jpg

Przesyłka zawiera śliczny mini albumik ze zdjęciami (Texas to śliczne miejsce!), między innymi są tam dwa z tego postu.

ma3.jpg

Oprócz tego zostałam właścicielką prześlicznych papierów do scrapbookingu.

Jestem oczarowana! Po pierwsze, przesyłka sama w sobie jest dziełem sztuki. Po drugie – przybyła z zakątka świata, w którym nigdy nie postawię stopy. Po trzecie – pojawiła się w najlepszym momencie, rozjaśniając ten smutny dzień.

Patty, dziękuję Ci bardzo!