Ostatnio trochę napięta u mnie atmosfera, tydzień od poczatku zapowiadał się gorący i nerwowy. Miłą odskocznią od smutnych wydarzeń i przemyśleń (o których następnym razem) była praca nad projektem, który zapowiadałam już wcześniej.
Kilka słów wstępu:
Podczas szperania w sieci znalazłam coś, co od razu przypadło mi do gustu. Uwielbiam niespodzianki. Uwielbiam pisać listy. Gdy oglądałam cuda publikowane w blogosferze – przyznaję, często myślałam o tym, że chciałabym je mieć. Fascynuje mnie możliwość nawiązania bliższego kontaktu z drugą osobą, możliwość dotknięcia tego, co oglądam na sieci. No i proszę, znalazłam! Po pierwsze mail art – czyli ozdabianie kopert czy paczek wysyłanych sobie nawzajem. Stają się samodzielnymi dziełami sztuki! Po drugie – wymiana. Z angielskiego „swap”. Są strony specjalizujące się w łączeniu ludzi wymieniających się różnymi handmade’ami, poza tym wiele osób publikuje swoje adresy by umożliwić innym wysłanie czegoś zrobionego przez siebie. Często są to ATC czyli artist trading card – małoformatowe prace takie jak w challengu Emily w którym biorę udział, czasem innego rodzaju stworzone własnoręcznie przedmioty. Oprócz tego dziewczęta przesyłają sobie gotowe, lub wykonane przez siebie tła, ozdoby czy bazy do scrapbookowych albumów. Znalezienie tego to był strzał w dziesiątkę!
Jeśli ktoś chciałby wziąć udział w tego rodzaju projekcie i pomóc mi w przeniesieniu go na polski grunt – dajcie znać! Bardzo chętnie wymienię się robótkami. Może one są jak szczęście i mnożą się, gdy się nimi dzielić? :) Spróbujmy!
Tymczasem – oto jest, moja pierwsza paczuszka. Nie jest dopracowana zewnętrznie (to paczka a nie koperta ;)) i niestety nie umywa sie do prac Luli (która ubiegła mnie ze swoim mailartowym postem ;), ale jej przygotowanie sprawiło mi niebotyczna wprost przyjemność, skłaniało do refleksji i odwracało uwagę od kłopotów.
Dziś została nadana do Illinois w Stanach. Co znajduje się wewnątrz?
Zamiast listu przygotowałam dla Kiry albumik, nazwałam go „Bits and pieces of my life”. Zawiera kilka słów i zdjęć na temat bliskich mi miejsc, osób, zwierząt i rzeczy (aby go zrobić wybrałam się z aparatem na wycieczkę rowerową po Poznaniu). Oprócz tego uszyłam okładkę do scrapkowego albumiku, zapinana jest na rzepy, a w środku wszyłam już kartki – wszystko gotowe do wklejania i pisania :)
Dodatkowo w paczce znajdują się jeszcze dwie pary kolczyków – w ulubionym przez Kirę kolorze turkusowym (zdjęcia fatalne, bo robione późnym wieczorem, a kolczyki zapakowane w malutki, ozdobiony serduszkiem woreczek).
Do zestawu dorzuciłam jeszcze jedno z bardziej udanych zdjęć mojego autorstwa oraz kilka rzeczy, które przydadzą się do scrapbooku (vintage’owe koronki,guziki etc). Dziś nadałam paczkę. Pomyśleć tylko – przeleci nad oceanem, trafi w miejsca których ja najprawdopodobniej nigdy nie zobaczę. Ktoś na innym kontynencie będzie nosił zrobione przeze mnie kolczyki, ktoś zawrze własne przemyślenia między zrobionymi przeze mnie okładkami… Niesamowite…
Podczas wysyłania paczki spotkało mnie także coś niesamowitego: przemiła pani z okienka na poczcie najpierw próbowała tak nakleić znaczki, żeby nie zasłonić moich ozdóbek i zawijasków, a potem spojrzała na mnie porozumiewawczo i zapytała, czy w wolnych chwilach zajmuję się scrapbookingiem. :) Oniemiałam :) Dałam jej adres mojego bloga i mam wielką nadzieję, że zajrzy tutaj.
Dziewczyno z pocztowego okienka! Miło spotkać pokrewną duszę w kolejce na poczcie :) Odezwij się, jeśli tu zajrzysz. Pozdrawiam Cię serdecznie – to było przemiłe spotkanie :)