Rozkolczykowałam się ostatnio, to prawda, 90 kilka par kolczyków to sporo. Nie dam rady nawet tego sfotografować za jednym zamachem…
O czym marzy dziewczyna…
… gdy dorastać zaczyna?
I co niezbędne jest każdej damie?
Oczywiście – lutownica! :)
Kosztowała krocie, ale przyprawiła mnie o drżenie rąk i suchość w ustach z radości :) Jak Ania z Zielonego Wzgórza „rozpływam się w morzu szczęścia” :) Oczywiście zaraz gdy tylko wróciłam do domu ze sklepu (swoją drogą była to daleka, choć przyjemna wycieczka) musiałam natychmiast wypróbować nowy nabytek.
Mimo obiektywnych braków: noża do cięcia szkła, odpowiedniego topnika, rękawiczek, a także umiejętności i wprawy, udało mi się zrobić dwa koślawce, które strasznie mnie cieszą :)
Na liście zakupów w tej chwili na pierwsze miejsce wysunęły się nóż do szkła, łamacz i patyna…
Turkusowy zawrót głowy
…czyli kolejne kolczyki mojej roboty.
Ich kolorystyka jest nie całkiem moja, jednak wiele przyjemności daje mi praca ze szkłem weneckim. Tak podobają mi się świetlne błyski i załamania na szkle, metaliczny poblask gdzieniegdzie, że poważnie zastanawiam się nad wprowadzeniem odrobiny koloru do mojego codziennego ubioru :) Poza tym ostatnio spodobały mi się dłuższe kolczyki – zrobiłam kilka, a teraz korci mnie, żeby zacząć nosić takowe. Z tym, że nie jestem pewna czy przetrwałyby próbę czasu, mojego charakteru i trybu życia :)
Jeszcze kilka…
…i jeszcze jedno szkiełko.
Komplecik
Zły nastrój podkradł się niepostrzeżenie niczym moja Dharma kradnąca skarpetki :) Sposobem na niego jest robótkowanie w dużych ilościach, a że pogoda temu sprzyja, zajmuję się robieniem biżuterii. Głównie kolczyków…
…ale ostatnio fascynują mnie także bransoletki…
…a pierwszy raz zrobiłam także naszyjnik :)
Kolczyki dla Śnieżki…
I znowu kolczyki
Kolejna para, która znalazła już właścicielkę :)