Skrzydła / Wings

Od dziecka zbieram aforyzmy i różnego rodzaju sentencje. Przynoszą pocieszenie w trudnych chwilach, pomagają dokonywać wyborów – a można je wykorzystać także w inny sposób.

Anioły

Tekst autorstwa Marii Konopnickiej, zdjęcie znalezione w sieci, metalowy wieszaczek do obrazków wyszperany gdzieś tam, puder do embossingu puchnący ze scrap.com.pl, białe koraliki i mikrokulki, cekiny, tektura…

Anioły Anioły

oraz kawał – mówiąc po poznańsku „ajzola” – o którym Krzysiek twierdzi że jest częścią roweru, konkretnie układu hamulcowego. Nie brzmi to zbyt nastrojowo, wiec dla mnie pozostanie „tym dziwnym metalowym czymś o ciekawym kształcie” :) (Dla osób spoza Wielkopolski informacja czym jest ajzol znajduje się tutaj)

Anioły

.
I collect aphorisms for a long time. They can cheer up in sad time and help to decide in doubts. Or we can use them in other way. To make this shadowbox I used Maria Konopnicka’s text, freeware photo from the internet, metal hanger for paintings, puff embosing powder from scrap.com.pl store, white small beads, microspheres, sequins, chipboard and – strange metal object, which was recognized by xis as a part of bicycle brake systems. But it not sounds great, so for me it will be „those strange something with interesting shape” :)

Text in Polish is: People are angels with one wing, so to fly up we have to hold together.

Miasto / The city

Świąteczny szał opadł, czas wrócić do zwyczajności :) Mam nadzieję, że należycie i zgodnie z tradycją nacieszyłyście się domem, rodziną i objadłyście ;D

Mnie nawet w czasie Świąt udało się nadrobić małe zaległości. Ostatnio nie wyrobiłam się w terminie, ale bardzo chciałam zrobić pracę na wyzwanie z cytatem o mieście zaproponowanym przez Milqin na forum Scrappassion.

Dopiero teraz udało mi się usiąść w spokoju i zrobić tego scrapa. Oprócz wyzwaniowego cytatu – M. Świetlicki „Listopad” :

Och, chciałbym już wyjść z tego miasta, ręce wytrzeć o liście.
Cały ten kurz, tłuszcz miasta wytrzeć o liście.
Wyjdź ze mną, zobaczysz.

dodałam jeszcze fragment z mojej ulubionej „Kantaty” Jana Zycha – pięknie śpiewanej przez Marka Grechutę (od początku skojarzyły mi się oba te teksty):

Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma.
(…)
A oni tam zboże sieją, senne siano się zwozi
w sienie otwarte na oścież.
Tam lato ze złotym berłem przechodzi.

(W razie czego, więcej jego wierszy znajdziecie tutaj)

I małe zbliżenie (ostatnio eksperymentuję trochę z różnymi, nie całkiem scrapowymi materiałami:)

.
Easter passed by, it’s time to come back to common life ;) I hope thet you spent holiday in wonderful style, with your families and friends.

I was able to catch some things up during the holiday. Lately I didn’t catch in the dead-line with a challenge with citation, on our phorum, so I’ve made it now. The quote was about city and was given by Milqin. The text is from the poem  „Listopad” by M. Świetlicki – in my, ekhem, translation – is: „Oh, I want to go out from this city, wipe my hands out with the leaves. Whole this dust, city’s grease wipe out with leaves. Come out with me, you’ll see”.

I added also fragment from my beloved poem „Kantata” written by Jan Zych. The text is:  „Here is no season by winter (…) And there they sow cereals, sleepy hay they conveyance in halls open wide. There summer is coming by with golden sceptre.”

Wspomnienia / Memories

Jakiś czas już przyjaźnimy się ze Srebrną Akacją i jedną z wspanialszych stron naszej znajomości jest wzajemna inspirowanie się na wielu obszarach. Ogrodowo, kulinarnie, rękodzielniczo – motywujemy się wzajemnie do działania. Jakiś czas temu postanowiłyśmy więc zorganizować sobie artystyczne wyzwanie. Ostatecznie zdecydowałyśmy się na 2, ale o tym drugim później. Dziś mija wybrany przez nas termin pierwszego wyzwania. Obydwie uwielbiamy przeszłość, obydwie kochamy pamiątki, obydwie cofamy się często myślą do tego co było – dlatego tematem naszego wyzwania są wspomnienia.
Zdecydowałyśmy, że każda z nas wykona 12 prac poświęconych wspomnieniom. 12 prac, 12 miesięcy, żadnych ograniczeń wielkości czy techniki.

Początkowo chciałam zrobić album ze wspomnieniami, potem zmieniłam zdanie. Chyba zdecyduję się na 12 oddzielnych prac – no chyba że w międzyczasie natchnie mnie jeszcze inaczej :)

Dziś więc pierwsza moja wspomnieniowa praca – „Utracone wspomnienia”.

Fascynują mnie stare zdjęcia, więc centralnym punktem jest jedna z takich starych fotek, podkradziona bezczelnie z Maminego (wcześniej Babcinego) pudełka (Mamo, wybacz swojej sroce  :)).

Nikt nie wie, kim jest dziewczyna śmiejąca się na huśtawce. Czy to ktoś z dalszej rodziny? Przyjaciółka Babci? A może jedna z jej uczennic? Jak miała na imię?

Czy lubiła truskawki? Czy kochała prawdziwie? Co się z nią działo zanim fotograf zawołał „Uwaga, zdjęcie!”. Co się z nią działo potem? To właśnie utracone wspomnienia.

Pracę Srebrnej Akacji znajdziecie tutaj. A może przyłączycie się do nas? Będzie nam bardzo miło :)

.
I know my friend Srebrna Akacja for some time and we still inspiring each other – in kitchen, in garden, in craft. Lately we decided to organize our own challenge – so we’ll make 12 projects and the prompt is memories.
So here it is – my first work about memories. I love old photos and this is one of them (stolen from my Mother’s photo box). The text is ” In the garden of remembrance” and „Lost memories”
Nobody knows, who’s that girl on a swing. Maybe my Grandmother’s friend? Or pupil? What was her name? Did she liked strawberries? Did she loved truly? What happend with her after this photo was taken? And what was before it?
It’s lost memories…

Project made by Srebrna Akacja you can find there. And maybe you can join as in this challenge? It would be great!

On i ona i… / She and he and…

…i stan deweloperski :) To tytuł mojego kolejnego albumu. Jego zrobienie planowałam już w czasie gdy wykańczaliśmy nasze nowe mieszkanie (i gdy ono sukcesywnie nas wykańczało:) dlatego pieczołowicie zbierałam różne świstki i papierki „na pamiątkę” i dokumentowałam postęp prac.

Potem zdjęcia przeleżały sporo – najpierw w folderze na twardym dysku, potem – już wywołane, w”pudełku_na_zdjęcia_do_oscrapowania. Wiedziałam dokładnie, jak album ma wyglądać, ale jakoś nie mogłam się za niego zabrać. W końcu zabrałam się, zmotywowana marcowym wyzwaniem forum Scrappassion, wymyślonym przez Florkę. „Recykling&Handmade” – czyli żadnych scrapowych przydasiów, żadnych kwiatków, ćwieków, pięknych papierów. W to mi graj, mój album wpasowuje się idealnie w to wyzwanie, więc nareszcie zabrałam się do roboty.

Jedyny scrapowy element jaki użyłam, to baza 20×20 od Gizmo ze Scrapińca. Początkowo chciałam całość zrobić na prawdziwej falistej tekturze, ale mi jej nie starczyło, a poza tym była za gruba i po 6 stronach mój album był grubości cegły :) Tak więc prawdziwa tektura (pozostałość z opakowań po meblach) użyta została tylko na okładki.

Jako „ozdobników” i dodatków użyłam pamiątek z budowy. Zamiast kółka do spięcia albumy – sznurek. Zamiast wstążek i fibersów do ozdobienia grzbietu – kłódka, kluczyki i plastikowe coś do spinania kabli. Do tego papierowa taśma miernicza z IKEI, a całość obficie pochlapana resztkami białej farby.

Strony wewnątrz albumu, dzięki użyciu tekturowych baz ze Scrapińca, mają kolor betonu i płyt gipsowych, pochlapanego podczas malowania. Obok zdjęć występują kawałki papieru ściernego i siatki do szlifowania tynku, jakieś podkładki i gwoździki, kawałki szarego papieru i tektury, fragmenty instrukcji skręcania mebli, folia bąbelkowa, próbniki kolorów farb i oczywiście taśma malarska.

Daty opisane są budowlanym ołówkiem, a zdjęcia –  białym pisakiem.

Album jest dość obszerny, więc pokażę tylko kilka stron. Zaczyna się od screenshotów z ogłoszenia w internecie:

…przez porządki…

…budowlane zakupy…

…gruntowanie i prace murarskie…

…pierwszy obiad w nowym domu, tynkowanie i instalacje…

…zmywanie farby, kładzenie płytek…

…po wykończenia, biały montaż…

…malowanie…

…aż po składanie mebli i suszenie pierwszego prania na nowym balkonie.

Ech, wspomnienia :)

.

He and she and developer’s state – it’s a title of my new album. I had problem with translating this, cause it’s a polish standard of making new flats (there are only walls with windows, without inner doors, floors and plubmings) – but I can’t find how it’s called in English.

Anyway, I’ve planned to make this album already during works in our new flats. I documented works and collected pieces and scraps as memorabilia. Then photos waited for a long time – firstly on my hard disc drive, and then in my box_with_photos_ready_to scrap.

Finally – I’ve been motivated by march challenge on Scrappassion phorum, invented by Florka. Propmpt was „Recycling&Handmade” – no scrapbooking supplies, no fabric flowers, brads, beautiful papers. So great, my album fits in it!

Only scrapbooking suppliy was 20×20 album base from Scrapiniec. I wanted to use cardboard, but it was to thick, so I used it only for covers. I bound it with simply string, and I used stuff from building – pieces of sandpaper and cardboard, paint colour samplers, small nails, shopping lists and measure tape from IKEA and of course – painter’s tape.

On album pages is everything, from flat sale advertising on internet, cleaning, building, installation, tiling, to first dinner and wash in new flat.

Och, what a memories!

I jeszcze o wiośnie / Another time about spring

Wczoraj pisałam o wiośnie i przy okazji przypomniała mi się Pollyanna i jej gra, która naprawdę ułatwia mi życie. Nagły powrót zimy? Za to jak pięknie wyglądają oszronione gałęzie! Pada? Rośliny będą rosły jak na drożdżach! Mróz? Dobrze, że nie globalne ocieplenie! Przymrozek? W marcu jak w garncu, wreszcie prawdziwa polska wiosna :)

Tak sobie tłumaczę i pogoda nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi :) Kiedy Ania przychodzi do mnie i marudzi – „Miśka, obiecaj że będzie już wiosna!” z niezachwianą pewnością potwierdzam, że – już jest :)

Zresztą, nie lubię, gdy nagle w ciągu 2 dni temperatura skacze do góry, tulipany przekwitają w jeden dzień i w zasadzie od razu jest lato. Lubię, gdy wiosna kaprysi, zwodzi nas, każe na siebie czekać a potem rozwija powoli skrzydła i każdy z kolejnych dni przynosi nowe małe cuda.

A kiedy bardzo już za nią tęsknię – planuję nasadzenia, oglądam ogrodnicze katalogi, przekładam paczuszki z nasionami, a wieczorami opowiadam psu na dobranoc bajki o zielonych dniach i granatowych nocach, szumie gałęzi nad głową i traw pod stopami. I oczywiście – obrabiam wiosenne fotki.

.
Yesterday I wrote about spring and it reminded me Pollyanna and her game, which makes life easier. Unexpected return of winter? How beautiful frosted twigs look like! It rains? Plants will grow quiskly! It’s cold outside? It’s better than global warming! Frost? At last it’s real polish prevernal!

So weather can’t unhinge me. When Ania comes and grumbles „Miśka, promise me that spring will come!” I answer with unshaken certainty – she is here :)

Anyway, I don’t like when suddenly in two days temperature rises and tulips fades in 1 day. I love when spring is  capricious and we have to wait and then shesurprises us with small miracles day by day.

And when I just can’t wait for spring to come, I’m  planning what to plant in the garden, I’m  looking over garden magazines and seeds paper bags, and at evening I’m telling my dog a stories about green days and blue nights, rustlings of twigs over our heads and grass under our feet.  An of course – I’m making my scrapbooking vernal layouts.

Wszystko… / Everything…

…zależy od nastawienia :)
Nie licząc sytuacji ekstremalnych, świat jest taki, jakim chcemy go postrzegać.
Przykład: weekend, wstaję wcześnie rano, bo w duszy mi gra a świat świat woła mnie na zewnątrz. Zadowolona jadę rowerem na zakupy i chce mi się śpiewać, bo pączki, bo listki, bo sikorki, bo krokusy… – długa lista :)
W kolejce przede mną stoją dwie panie. Kolejka po surówki długa, chcąc nie chcąc przysłuchuję się rozmowie.
„Okropnie dzisiaj, co za wstrętny wiatr” mówi jedna z Pań, a ja się rozglądam zdziwiona i zastanawiam, czy nie pochodzi czasem z równoległego wszechświata, bo wiatr przecież jest ciepły, wiosenny.
„Oj, tak, tak” odpowiada na to druga z Pań, szczelniej dopinając płaszcz „i taka wilgoć w powietrzu. Brrr, zimno, obrzydliwie”.
Całkiem durnieję. Patrzę po sobie i jakoś nadal mi ciepło w samym swetrze. „Kiedy wreszcie przyjdzie ta wiosna” kwękają dalej Panie, na szczęście reszty nie słyszę, bo nadchodzi nasza kolej i sprzedawczyni pakuje moją toskańską i koperkową surówkę.
Wracam więc do domu rowerem powoli i przyglądam się światu – i nie, nie mylę się, sikorki nadal romansują tak, że mało im kuperki nie poodpadają. Krokusy nadal kwitną, słońce nadal wygląda zza chmur. Wszystko jest jak być powinno o tej porze roku.

Wiec – wszystko zależy od nastawienia. Żal mi tych Pań, bo tracą mnóstwo okazji do radości.

A przy okazji kolejne – 14 wyzwanie „Graj w kolory” Art-Piaskownicy – i mój ogrodowy album wzbogacił się o kolejną, wiosenną stronę.

.
…depends on the attitude. Not in extreme situation, but generally world is such we want to see it. Lately I woke up early, cause world called me and I was excited with spring. So I’m rididng a bike and want to sing cause buds on a trees, and birds singing and crocuses blooming…- long list :) I’m going to grocery and wainting in queue for salads. Two ladies chatting beside me. „What a horrible weather, and wind is awful” – one of them is talking. I’m looking around and reflecting if she’s from some parallel universe, cause wind is warm and vernal today. „Yes, yes” -the other one is talking and buttoning up her winter coat „and this moisture in the air. Brr, cold and awful”. I feel totally foolish cause I’m still warm in my jumper. „Oh, when this spring finally will come” – two ladies are still grumbling, but fortunately our turn is coming and shop-girl is packing my Tuscany and dill salads.

So I’m riding back home slowly and no, I’m not mistaken – chickadees singing and romancing, crocuses still flourishing and sun still shining from the clouds. Everything is as it should be at this season.
So, everything depends from our attitude.

An by the way – next 14th Play colours challenge at Art-Piaskownica – and my garden album has new wernal layout :)