Jesiennie / Autumnal

Jednym z powodów, dla których tak lubię jesień, jest obfitość owoców i warzyw, różnokolorowe bogactwo na straganach i możliwość zaprawiania tych wszystkich skarbów na zimę. Powidła, konfitury, soki i dżemy – a przede wszystkim przecier pomidorowy, którego robię duże ilości. Nie ma nic pyszniejszego, niż w zimowe popołudnie zupa pomidorowa z własnego przecieru :)
A samo zaprawianie ma dla mnie w sobie coś pierwotnego, magicznego i sięgającego sedna kobiecości.
No w każdym razie – uwielbiam robić zaprawy :)

W tym roku moje słoiki zyskały dodatkową ozdobę, w postaci „czapeczek” z kolorowych, jesiennych liści. Pomysł nie jest mój, lecz pochodzi z książki Country Store: Traditional Food, Country Crafts, Natural Decorations.

A to moja urocza asystentka, która zawsze chętnie poda pomocną łapę i uwielbia znienacka wtykać w kadr swój łepek…

…albo inną część ciała :)

One of the reasons why I love autumn so much is an abundance of fruits and vegetables and opportunity to preserve all those treasures for winter. Jam, preserves, juices – and above all, the tomato purée, which I preserve a lot. There is nothing yummier at winter afternoon than tomato soup made of homemade tomato puree :)
And making preserves is for me something special, magical and somehow feminine. Anyway – I love to preserve fruit and vegetables :)

This year my jars have decorations – „hats” made of colourful leaves. This idea is not mine, but comes from the book Country Store: Traditional Food, Country Crafts, Natural Decorations.
And – you can see my lovely assistant, who is always willing to give helpful paw and loves when in the photo suddenly appears her head …or other part of the body :)

Album ciążowy / Pregnancy album

Dziś mogę pokazać album nad którym pracowałam przez ostatnie miesiące – najdłużej ze wszystkich- ale który przyniósł mi chyba najwięcej radości. Ostatnie zdjęcia trafiły na swoje miejsce i jest już całkiem skończony :)
Ach, ileż ja w życiu narobiłam albumów ciążowych :) Kilka w prezencie dla przyjaciółek, kilka na zamówienie… Jeden był nawet inspiracją miesiąca na blogu Scrapińca :) Tak czy owak – nie mogłam się już doczekać, kiedy będę mogła zrobić ten wyjątkowy, jedyny, dla siebie.

Kiedy więc w okienku plastikowego testu pojawiły się dwie kreski i mogłam kupić w Scrapińcu bazę albumu, nie omieszkałam poprosić Gizmo o szybka wysyłkę, aby mieć go już jak najprędzej u siebie :)

Najpierw ozdobiłam okładki, przygotowałam strony i została już tylko przyjemność uzupełniania go – mniej lub bardziej na bieżąco.

Znalazło się w nim miejsce na test ciążowy…

…i koperty z wynikami pierwszych badań krwi…

…pierwsze zdjęcia USG…

…a nawet metki pierwszych ciążowych zakupów :) . Oraz – oczywiście – robione przez cały czas zdjęcia – ze szczególnym uwzględnieniem brzuszka :)

Na kolejnych stronach znalazło się miejsce na fotki robótek, którymi zajmowałam się z myślą o maleństwie i zdjęcia z przyjaciółką, która chodziła w ciąży równo ze mną…

…na te magiczne chwile, gdy podglądaliśmy niewidocznego jeszcze człowieczka…

…na cudowny dzień, gdy dzięki Cynce, Gurianie i Betty spełniło się moje marzenie o sesji zdjęciowej…

…a także na wyniki tej sesji.

Na ostatnich stronach pojawiły się już zapiski ze szpitala – moment gdy pierwszy raz przyniesiono mi dziecko – na chwilę…

…ten dzień gdy Jaś został już ze mną na stałe…

…i radosne przygotowania do wyjścia ze szpitala.

Gdy teraz przeglądam te strony – prawie żałuję, że ta część naszej wspólnej podróży dobiegła już końca. Nie ulega wątpliwości, że był to cudowny i magiczny czas – mimo ciągłego uczucia gorąca, ostatnich tygodni, gdy czułam się jak nie przymierzając słonica :D oraz dramatycznych przeżyć szpitalnych. I aż łezka się w oku kręci gdy przeglądam te strony. Ale wszystko co najlepsze – nadal przed nami.
.
Today I can show album on which I worked for the long time, but I think that it brought me the most joy. Last photos are now in place and my album is already finished :) My pregnancy album.
Oh, how many pregnancy albums I made in my life :) I’ve made them as a gift for friends, some were ordered… One of them became inspiration of the month at Scrapiniec blog :) Anyway – I could not wait when I will be able to make album which will be special – that one for myself. So, when pregnancy test showed two lines, and I could buy the album base at Scrapiniec, I did not hesitate to ask Gizmo for fast shipping – just to have the album as soon as possible at home :)
First, I embellished covers and pages and it was prepared for pleasure to fill it – more or less up to date. There is a space a pregnancy test, and the envelope with the results of the first blood test, first USG pictures and even tags from the first pregnancy shopping. And – of course – photos taken during pregnancy – especially belly photos :)

On the following pages, there is a place for pics of craft projects made during those months, photos taken with my friend, who was also pregnant in the same time. Also – there’s story about that wonderful day when my dream about professional photo session became true, thanks to Cynka, Guriana and Betty, as well as the results of the session.

On the last pages there are notes from the hospital – the moment when they first brought my child – for a while, and this day when they gave me my son forever. And those joyful preparation before coming home

Now, when I look through these pages – I almost regret that this part of our journey has come to an end. There is no doubt that this was a wonderful and magical time – despite the constant sensation of heat, last week when I felt like huuuge elephant :D and the dramatic experiences of the hospital. And I feel deeply touched when I look at this pages. But all the best things are still ahead of us :)

Prezenty / Gifts

Dziś będę się chwalić pięknymi prezentami, jakie dostałam – o przepraszam, jakie Jaś dostał :) Przepraszam za fatalną jakość zdjęć, ale kiedy akurat pojawiała się możliwość odsapnięcia od zmieniania pieluch i „lulania” niemowlęcia, słońce nie było tak łaskawe, by poświęcić :D

Jeszcze w czasach, gdy Jaś był małą rybką pływającą w moim brzuchu, moja internetowa przyjaciółka Pat wydziergała dla niego piękną czapeczkę. Potem przyszły prezenty od dziewcząt z Ravelry – Emma – HappySunshine – zrobiła na drutach maskotkę, a Alice – Chloeok – ciepły kocyk.

Na powitanie po powrocie ze szpitala Marysza uszyła cudny kocyk – makatkę z inicjałem…

…a Duża Mała Mi – banerek z imieniem.

A to piękne kartki z gratulacjami – od lewej – od  Zussski, Cynki, Berberis, Boei, Malflu i UHK.


Nie wspomnę o cudnych śpioszkach, jakie dostaliśmy w prezencie (nie pokazuję, bo Jaś nie zgodził się na fotografowanie bielizny :D

A to jeszcze nie koniec przyjemności – zerknęłam na bloga UHK Gallery i zobaczcie tylko, jaką niespodziankę przygotowały nam dziewczęta :) Znaczy się – to zorganizowana akcja :) Jestem naprawdę wzruszona…

Wszystkim serdecznie dziękuję – za prezenty, cudne kartki, przemiłe smsy i maile, słowa wsparcia i gratulacje :)

Całujemy – Jaś i ja :)
.
Today I want to share what lovely gifts I received – ops, of course Jaś received them :) I’m sorry for terrible quality of my photos – but when I’ve found moment for making a break during diapers changing – sun was not so kind to shine :D

When Jaś was tiny fish in my stomach my pen pal Pat Made for him this lovely hat. Then we received gifts from Ravelry girls – Emma – HappySunshine – knitted a toy, and Alice – Chloeok – cosy blanket.

Then, when we returned from the hospital Marysza gave us sweet blanket with Jaś initial letter, and Duża Mała Mi – lovely banner with the name.

And look for those beautiful gratulations cards! From left side it’s from Zusssa, Cynka, Berberis, Boei, Malflu i UHK.
Also we received lovely baby clothes – I don’t show them, cause Jaś is to shy to take underwear photos :D
And it’s not the end of lovely things – when I look at our UHK Gallery blog I discovered, that it was bigger and well organised action :D I am touched…

Thank you all – for the gifts, cards, delightful text messages and emails, words of support and congratulations :) So we are sending kisses – Jaś and me :)

Kilka dni mnie tu nie było, ale miałam po temu ważne powody :)

Pamiętacie dziecięcy szydełkowy kocyk? I jeszcze jeden? Metkową zabawkę? Dziecięce mebelki? Brakowało do nich juz tylko jednego… Dlatego w zeszły czwartek poszłam na pole kapusty, nad którym ostatnio krążyły bociany i… wyobraźcie sobie, że znalazłam tam małego, ślicznego chłopczyka :) W sam raz dla mnie :)

Moi drodzy, oto Jaś :)

I was offline for a few days, but I had important reasons :)

Do you remember my crocheted baby blanket? Or that one? baby toy? Or little chair and tiny wooden stool?
But there was something I needed to those lovely things… So last Thursday I went to cabbage field, where some storks flew over… and just imagine that – I’ve found there sweet little boy – just right for me :)

So my friends – here’s my Jaś :)