Właśnie w tej chwili przeczytałam ten wpis i dowiedziałam się, że moja paczka doszła do Kiry! Jakie to niesamowite uczucie widzieć coś swojego na stronie innej osoby! Jak miło sprawić komuś radość! Nadal jest to dla mnie czymś zadziwiającym.
A może morze?
Ostatnie dni – jak już wiecie – były dla mnie dość refleksyjne i smutne. Dochodzę do siebie ;) Piątek był, a sobota będzie wypchana po brzegi obowiązkami, więc liczę na niedzielne leniuchowanie :) Na pocieszenie oglądam zdjęcia z urlopu…
Więcej zdjęć z Łeby znajduje się w mojej galerii, tutaj.
Przy tej okazji myślę o niesamowitej osobie którą poznałam w czasie wakacji – Pani Iwono, pozdrowienia z Poznania! :)
Zmiany
Ostatnie tygodnie i dni były dla mnie dość nerwowe i pełne refleksji. Tak czy owak zmieni się dziś moje życie. Będę jeszcze edytować tego posta dzisiaj.
Ogólnie mówiąc: dziś dowiem się, czy przechodzę do nowego działu (nowe wyzwania i obowiązki, nowi ludzie, ale bez moich przyjaciół), czy zostaję w dziale w którym pracowałam przez ostatni rok (z cudownymi ludźmi, ale z koniecznością pracy w godzinach nocnych od lipca). Tak czy owak- coś się kończy, coś się zaczyna. Zrobiłam z tej okazji trzy karty do Mini art journal challenge – nie mam możliwości dodania zdjęć w tej chwili, zrobię to jak tylko będę mogła.
Zrobiłam trzy karty: Remember when… , Changes i Right now. Te trzy tematy niesamowicie pasują do siebie i pasują do tego co dzieje się teraz w moim sercu. Z jednej strony – i tak źle i tak niedobrze, każda z możliwości niesie ze sobą pewne zmiany na gorsze. Z drugiej strony – z każdej w jakiś sposób się ucieszę, bo będzie miała swoje plusy. Tak czy inaczej – moje życie w jakiś sposób zmieni się o godzinie 10:45.
Tyle rozterek, wątpliwości. Sama nie wiem, którą opcją wybrałabym, gdybym miała taką możliwość. Wiem na pewno, że chciałabym, aby nie zmieniało się nic. Aby było tak, jak dotychczas. Miniony rok był najwspanialszym w moim dorosłym życiu. Dedykuję tego posta ludziom, z którymi praca przynosiła mi tyle radości w ciągu ostatnich miesięcy.
11:35 Aktualizacja.
A więc stało się. Rozpocznę nową pracę, z nowymi ludźmi, przede mną ciekawe wyzwania, nowe obowiązki, może i nowe przyjaźnie. Nie będzie źle, tylko inaczej. Cieszę się z możliwości poznania nowych rzeczy, ludzi, z rozszerzonego angielskiego na który będę chodzić. Żal mi tego co zostawiam i ludzi, którzy byli (i będą) ważną częścią mojego życia. Dziękuję Wam za wsparcie i te wszystkie cudowne chwile które razem spędziliśmy. Mam nadzieję, że wiele takich jeszcze przed nami. Strasznie mi smutno. Coś się kończy, coś się zaczyna. C’est la vie!
Pocztówka z wakacji :)
Przyszła równo z naszym powrotem z Łeby – ach, ta poczta ;)
„W Łebie cudownie, pogodę mamy piękną, zwiedzamy i chodzimy na długie spacery plażą. Bardzo spodobały mi się mewy, na dachu nad naszym pokojem kilka z nich wychowuje młode. Krzysztof spalił się na skwarek, kąpaliśmy się w morzu (zimna woda brrr! :)) Trudności z dojazdem, bo jeszcze nie ma sezonu (co nie wpłynęło ujemnie na ilość wycieczek, kolonii i niemieckich turystów w średnim wieku). Przywiozę sto kilo kamyków, wyrzuconych przez morze na ląd patyków i piasku, niestety bardzo mało muszelek. Byliśmy na wydmach, w skansenie wsi słowińskiej w Klukach, w latarni morskiej Stilo i wypłynęliśmy w rejs na otwarte morze! Objadam się naleśnikami i opijam piwem. Zastanawiam się czy nie osiąść nad morzem – mieszkałabym sobie w rybackiej chatce, łatała sieci i trudniła zbieractwem plażowym ;) a potem dobudowałabym do chatki kilka pokoików i przyjmowałabym letników :) Ewentualnie jeszcze mogę zostać wilkiem morskim :)
Żałuję że Was tu nie ma, całuję i pozdrawiam gorąco
-Michelle”
Urlop
…baaardzo długo oczekiwany :) Ostatni miałam jakieś 2 czy 3 lata temu – nie mogę się doliczyć :) Oczywiście wyjazd w tej chwili na wariackich papierach – wszystko chyba się sprzysięgło przeciwko mnie. Na dodatek padł nam w domu internet – jestem off-line i bardzo cierpię z tego powodu. Korzystam w tej chwili z uprzejmości Mamy, żeby napisać do Was kilka słów.
Dbajcie o siebie, sprawujcie się ładnie, przyślę Wam widokówkę znad morza :)
Tego mi było trzeba!
Nareszcie – pierwszy od ponad tygodnia dzień tylko dla mnie! Co prawda jutro znowu praca, ale przynajmniej dzisiaj spędziłam wolne chwile całkowicie po mojemu. Poranne zakupy…
…i popołudniowe robótkowanie. Wyprodukowałam tyle kolczyków, że mogłabym rozpocząć handel obwoźny :)