Kwiatki…

…robię sobie ostatnio :) Wyszła z tego spora materiałowa łączka (część juz poszła w świat).

kwiatki.jpg

Czytam „Boże Narodzenie w Lost River” Fannie Flagg – a raczej próbuję, bo jak widać Nina też ma ochotę na lekturę…

book.jpg

Humor poprawia mi cappuccino – z odrobiną lodów waniliowych, sporą dawką Amaretto i wiórkami czekoladowymi. Mniam!

kawa.jpg

W kinie

Zasadniczo rzadko chodzę do kina, w ogóle z nowościami jestem nie za bardzo. Jest jednak film, na który po prostu MUSIAŁAM pójść (zdjęcie wyszło ciekawe, bo błysk flasha odbity w standzie daje efekt taki, jakby Sami-Wiecie-Kto rzucał czar).

harry.jpg

Oczywiście zachwycona, wzruszona (no tak, ryczałam, przyznaję :)) i niecierpliwie oczekująca na polskie tłumaczenie ostatniej części cyklu.

U Marty

Obiecane kilka słów o naszej wizycie u mojej przyjaciółki Marty.

Na początek mała zgaduj-zgadula: a któż to siedzi sobie pod kocykiem? Ukrywając się przed całym światem w kąciku?

pig1.jpg

A teraz werble – chwila oczekiwania – i Walduś w całej swej okazałości :)

pig2.jpg pig3.jpg

Jest świnką wietnamską, mieszka z Martą i Marcinem. Lubi jabłka, Gerbery dla dzieci i chleb. W zasadzie chyba wszystko zjada, bo jest strasznym łakomczuchem. Lubi także gdy ktoś drapie go po brzuszku. Bardzo lubi i nadstawia się wtedy, rozkładając się na podłodze :)

pig5.jpg

Czy wiedziałyście, że świnki wietnamskie pod względem inteligencji plasują się tuż za delfinami? (człowiek, naczelne, delfiny i świnki, tak to wygląda w kolejności)

A oto cały zwierzyniec w komplecie – od lewej Walduś, kotka Cesia, ja, Bufka i moja Dharma. Monochromatycznie raczej :)

pig4.jpg

Co ciekawe – Dharma, która szaleje za Bufką i próbowała namówić do zabawy Cesię, Waldusia całkowicie ignoruje. Kiedy jakiś czas temu pierwszy raz miała okazję go zobaczyć, przeszła koło niego wykazując całkowity brak zainteresowania. Walduś zażywał sjesty na kanapie, Dharma wbiegła do pokoju, obiegła go dookoła i poleciała dalej zwiedzać mieszkanie. Zero reakcji na leżącego na sofie świniaka :) Bardzo nas to rozśmieszyło, pies z genami polowczyka, akurat :)

Spowiedź

Zapędzona do konfesjonału przez Chabrówkę zeznaję co następuje (a będzie tego dużo niestety – o ja, biedna uzależniona grzesznica).

Tak, prawdą jest że jestem uzależniona od herbaty. Uwielbiam te smakowe – jak cynamonowa czy waniliowa, przepadam za Earl Grey, ale lubię też smak tej zwykłej, czarnej. Z mlekiem, każdego ranka w pracy. Z cytryną i lodem w upalne dni. Z sokiem z czarnego bzu i miodem w mroźne zimowe wieczory, gdy przemarzną mi stopy a za oknem hula wiatr. Z sokiem malinowym – czasami. W towarzystwie przyjaciółki, aby lepiej się plotkowało. W samotności, jako dodatek do ulubionego czytadła. Krąg światła na stronach książki, ciepłe skarpetki i smak herbaty – to recepta na szczęście :).

*

Przyznaję, jestem uzależniona od czytania. Książki są ważną częścią mojego życia: są źródłem wiedzy, pomagają w kłopotach, leczą zranione serce i koją stargane nerwy. Czytam w pociągu, jadąc autobusem, na trawniku w ogrodzie, w łóżku przed zaśnięciem, w kąpieli – i w kuchni, kiedy w garnku gotuje się obiad.

*

Istotnie, pisanie to moja następna mania. Uwielbiam samą tę czynność. Od szkoły podstawowej prowadzę pamiętnik. Uwielbiam pisanie listów. Spisuję zasłyszane powiedzenia i aforyzmy. W jednym zeszycie spisuję swoje sny, w drugim ulubione wiersze, w trzecim – śmieszne powiedzonka przyjaciół i rodziny. Piszę też na swoim blogu, co daje mi ostatnio wiele radości.

*

Rzeczywiście, przyznaję, coś w tym jest, że nie umiem nic nie robić. Robienie „czegokolwiek bądź” jest jakąś nie do końca uświadomioną potrzebą. Trudno jest mi usiedzieć w jednym miejscu, jestem ciągle w ruchu, ciągle coś robię, gdzieś idę. Oczywiście winą obarczam moje ADHD. Wstaję dość wcześnie, cały dzień okazuję nieustający entuzjazm, ciągle jestem w biegu – i około godziny 22 czuje się jakby ktoś wyciągnął mi wtyczkę i odłączył mnie od prądu – więc padam strasznie zmęczona. Tęsknię nieustannie za spokojnym, leniwym dniem, za próżnowaniem i czasem dla siebie, po czym gdy już zdarzy się, że mam wolne – jakoś mimo woli narzucam sobie jeszcze jakieś dodatkowe obowiązki. To jest silniejsze ode mnie – ale męczące. Jestem postacią tragiczną :D marzę o odpoczynku a nie dane będzie mi go zaznać :)))

*

– Internet – ogólnie. Surfowanie po sieci w poszukiwaniu nowych technik, inspiracji, możliwości – dostęp do nieskończonej ilości wiedzy. Blogi – okienka do czyjegoś świata, przez które można zerknąć. Maile – możliwość natychmiastowego przesłania swoich mysli i uczuć na drugą stronę Ziemi, do której przywykliśmy, a która sama w sobie jest cudem. I moja własna strona, nieustające źródełko mojej radości :)

*

-Last but not least – „robótki” i czynności podpadające powiedzmy pod artystyczne. Wszelkiej maści. Od scrapbookingu, przez decoupage, szycie, robienie kolczyków – aż po odnawianie mebli i remonty mieszkań. Malowanie, rysowanie – rzadko, ale się zdarza. Druty – okazjonalnie. Szydełko – czasami. Fotografowanie – stale! Pisanie wierszy – już niestety nie.

Więcej grzechów też pamiętam. Za wszystkie wcale nie żałuję, nie postanawiam też poprawy. Pokuta i rozgrzeszenie – Nieee ;)

Większość z Was chyba już zdradziła nam ciemne strony swej jaźni, więc jako następne niech wyznają swoje grzeszki:

Anusia

Kira

Ngaire

i z innej beczki:Xis i Kuba

migdalek.jpg

Daleko stąd urodziło się dziecko :)

Po drugiej stronie świata urodziła się sliczna dziewczynka :) Emily Falconbridge, której jestem wdzięczna za inspiracje, 29 czerwca urodziła córeczkę :) Obie kobietki czują się dobrze:

emily.jpg

Ślicznotka otrzymała piękne i oryginalne imię Yindi, więcej informacji na jej temat znajdziecie tutaj. Sama niestety nie mam dzieci, nie mam także w rodzinie żadnego Maleństwa. Emily, mimo że jej nie znam, stała sie dość ważną częścią mojego życia, dlatego narodziny jej dzidziusia postanowiłam uczcić zrobieniem kolejnej, nadprogramowej karty do kolekcji Mini art journal challenge. Użyłam moich najładniejszych stickerów, hodowanych w najciemniejszych zakątkach szuflad! Czuję się, jakbym została ciocią :) Spójrzcie tylko na te małe paluszki!

yindi1.jpg yindi2.jpg

Hello there! I’ve received news about Emily – and I’m so happy! Unfortunately I don’t have my own child, and even in my family there is no baby. But in last few months Emily became close to me – even though I don’t personally know her. So, today I feel like an aunty! (Oh, look at this little fingers, aren’t they the cutest fingers in the world???) :) I had an idea to tribute this lovely occasion with new, extra mini card :) So it is – my card for Emily and her baby girl! I used my best stickers which I kept in darkest corners of my drawers :) Journallings are in my language – „I wish you health, serenity, and principally love, little girl!” and „Welcome to the world Yindi!”