Dziewiętnasty / Nineteenth

Trudno mi uwierzyć, że to już dziewiętnasty :) To ten moment w grudniu, gdy stwierdzam, ze wpadłam w jakąś dziurę czasoprzestrzenna i w ogóle nie mam pojęcia, gdzie podział się czas :) Czy ktoś ukradł początek grudnia? I jakim cudem znowu jestem do tyłu z robotą :) Uszka nie polepione, pierniczki niepolukrowane, dobrze że chociaż okna błyszczą czystością :)
Jak zwykle na ostatni moment wysyłam kartki. Jeśli Wy także nagle obudziłyście się bez wysłanych życzeń – podrzucam niezawodny pomysł na kartkę.
Potrzebna jest baza kartki, 3 rodzaje papieru, wstążka i coś do ozdoby (ćwiek, tekturka, guzik itd).
Z papieru wycinam prostokąt nieco mniejszy niż baza kartki. Z pozostałych dwóch rodzajów papieru wycinam prostokąty o tej samej długości, po czym drę papier w ten sposób, aby prostokąty miały coraz mniejszą szerokość. Przyklejam je jeden na drugim, na końcu dodaję jeszcze wstążkę. Teraz wystarczy dodać jeszcze jeden dekoracyjny element – tekturową śnieżynkę pociągniętą Crackle Paint, ćwiek, guzik, lub stempelek. Można jeszcze obszyć całość na maszynie – i można przyklejać do bazy kartki. Do tego życzenia prosto z serca – i już!

It’s hard to believe, that it’s nineteenth already! It’s that time of December when I start to think, that I’ve lost in some kind of time and space hole. Where is the time? Who stole all December? And how I could be late for God sake? I have so many things to catch up with! Dumpling are not ready yet, gingerbread cookies are not baked. It’s great that I have my windows clean at least!
I used to be late with sending cards. So, if you’re late to, maybe you will find my recipe for cards. You will need to have some cardstock for card base, and three kind of patterned paper. Piece of ribbon and some embelishment.
I cut patterned paper to shape of my card base. Other papers I cut to the same lenght, and I tear paper on the edges to the shorter width, just to have two rectangles – one smaller than the other. I stick them to the first one, I add piuece of ribbon horizontally. Then I add some embelishment at the right side – button, brad, or paper snowflake painted with Crackle paint. I glue it all to my card base. It’s almost done – you just have to write few sentences and warm wishes, put it to the envelope and send!

Wrzesień / September

Tyle już lat minęło, od kiedy 1 września musiałam iść na rozpoczęcie roku… Mimo to, zawsze w tym okresie czuję ten specyficzny, miły niepokój i chęć do działania.
Chce mi się gdzieś iść, coś robić. Dekorować pierwsze strony w zeszytach (też to robiłyście?), wdychać zapach nowych kredek i książek, pakować piórnik, stawać przed nowymi wyzwaniami i uczyć czegoś nowego.
Kiedy więc dowiedziałam się o zajęciach Shimelle Learn Something New Everyday – zdecydowałam się od razu.


W czasie zajęć korzystam ze zrobionego w tym celu albumu – zawsze chciałam zrobić sobie album z kopert i właśnie nadarzyła sie okazja. Wpisy są dość osobiste, zatem pokazuję tylko okładkę :)

It’s long time since I had to go to chool at 1st Sptember. In spite of all in this season I feel this particular and pleasant nervousness and willingness to action and new challenges.
I want to go somewehere, to make something. To decorate first pages in notepads (did you make them too?), breathe those lovely smell of new books and crayons, pack things to pencil case and learn something new.
So when I noticed that Shimelle is organising her classes Learn something new everyday I make up my mind in one second.
During classes I’m using this album – I always wanted to make myself envelope album and here it is. My entries are rather personal, so I will show only album cover.

 

A przy okazji – praca przy zeszytach wre. Nie mieściły się w swojej kwaterze głównej, czyli przepastnej starej walizce!

And also – I’m organising Polish edition of Collate: Paper Collaboration. It is called Projekt: zeszyt, which means „Project: Exercise book”. Look, these are all pages which was sent – they started to come out from the old suitcase which I used to collect them!

Zielnik / Herbarium

Po owadzim wyzwaniu Nordstjerny przypomniały mi się dawne, przyrodnicze czasy. Korespondencja na ten temat z Annar zaowocowała niezwykle miłym zdarzeniem – zostałam zaproszona „w gości” na strony Craft Artwork :)
A z pogaduszek i wspomnień na temat zajęć z botaniki powstał temat naszego wyzwania – zielnik. Zajrzyjcie tutaj, bo zobaczyć zielniki przemiłych dziewcząt z Craft Artwork – oraz podjąć wyzwanie :)
A to już mój zielnik – zielnik magiczny. Zrobiłam go na tagach które sprezentowała mi Pat, a znalazły się w nim tylko czarodziejskie rośliny (z moich ulubionych ziół zabrakło jedynie czarnego bzu i rozmarynu).
Przód – te grzybki kojarzą mi się z czarcimi kręgami :)

I tył:

Całość na mosiężnym kółku:

I magiczna, roślinna zawartość:

After Nordstjerna’s „Insects” challenge on Craft Artwork I thought about my studies and botany. With Annar we exchanged e-mails and I was invited as guest designer to Craft Artwork blog. And we decided that next challenge theme will be herbariums. Look here, for other’s girls project. And here is mine – magical herbarium. I choose magic plants to my project. And I made it on tags which Pat gave me as a gift.

Drobne przyjemności / Life small pleasures

Na duże problemy najlepsze są małe przyjemności. Może w ogóle szczęśliwe życie składa się z tych przyjemnych drobinek, które nadają mu koloru? Przeważnie ludzie nie doceniają tych zwykłych, prostych życiowych przyjemności – a ja je po prostu celebruję. Nie potrzebuję egzotycznych podróży, barwnych przygód. Moje największe marzenia to proste, zwykłe rzeczy. Celebruję codzienność – i ciągle, ciągle mi jej mało!
Skrzypienie mojego roweru w drodze do pracy, dźwięk śmiesznego różowego dzwonka. Zimny Dharmowy nos oparty o moje kolano i to westchnienie, z jakim pies odnajduje wreszcie wygodną pozycję na kanapie. Zbieranie kolorowych liści jesienią i roślin na suche bukiety latem. Herbata pita z wielkiego kubka i zapach pomidorów z własnej grządki.
Część tych zwykłych, codziennych przyjemności zamknęłam w małym albumiku – na później, na pocieszenie w chwilach strapienia. Baza – to kartonowe podkładki pod piwo, oklejone kartkami ze starej książki, spryskane glimmer mistami z użyciem holtzowych masek. Chciałam aby był prosty – więc oprócz tytułu w ozdobnej etykietce, wstążki, guzika i sznurka na okładce, odrobiny taśmy i stemplowanych kropek oraz paska zszytego z resztek tasiemek który spina całość – nie ma tu więcej żadnych ozdób.

Są tylko małe zdjęcia – skrawki codzienności opisane czarnym cienkopisem. I więcej nic.

Prostota to dar.

I jeszcze cały grubasek z profilu.

Small pleasures are the best for big troubles. Maybe whole happy life is generally made of those tiny pleasant moments? People often underestimate those simple life pleasures – but I celebrate every moment. I don’t need exotic journeys and great adventures. My biggest dreams are simple, common things. I celebrate daily common life – and I still don’t have enough of it.
Funny sounds of my bike, when I go to work and its funny, pink bell. Cold Dharma’s nose on my knee and her sigh when she is finding proper position on couch. Collecting colourful leaves at the autumn and plants to my dry bouquets at summer. Tea from big mug and fragrance of tomatoes from my garden…
Some of those small life pleasures I kept in mini album – for later, for bad days.

Album was made with beer mats, old book pages, sprinkled with glimmer mistst using Holtz’s masks. I wanted it to be really simple – so there’s only title in etiquette at the front, piece of ribbon, string, one button, stamped dots, paper tape and belt made of ribbons, which will hold it together.
Inside there are only tiny photos and black pen journalling. And nothing more.

Simplicity is a gift.