Mini art journal challenge – week 45 and 26

Mini art journal challenge – week 45

W tym tygodniu, ze względu na chorobę Emily, temat pojawił się nieco później i jest nim – samorealizacja. Oto moja karta na ten tydzień.

Tak jak rok 2006 był dla mnie rokiem wielkich, ważnych zmian, tak rok 2007 jest dla mnie rokiem kreatywności, odkrywania siebie i samorealizacji. Kilka słów na odwrocie karty jest dość osobistych, dlatego zachowam je dla siebie ;)

week45.jpg

.

Emily was sick, so this week our prompt appeared later. This week’s prompt is: self realisation.

The year 2006 was, for me, year of changes. And the year 2007 is year of creativity, self realization and self-knowledge. I wrote few words about it on the other side of my card, but they are rather intimate, soI will keep themfor my eyes only :)

.

Mini art journal challenge – week 26

Tematem w tym tygodniu były córki. Ogólnie.

Nie mam własnej. Ale gdzieś tam, w moim sercu, tkwi mała wymarzona istotka. Nie wiem, jak będzie miała na imię. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mi dane powołać ją do życia. Na razie jest tylko – moją wymarzoną córeczką.

daughters.jpg daughters2.jpg

.

The prompt was: celebrating daughters. Daughters – generally.

I don’t have a daughter. But somewhere in my heart there is a little dream girl. I don’t know, what will be her name … I even don’t know, if I would have a chance to give her life. For now she is only – my dream daughter.

Bałagan / Mess

Nie wiem jak u Was, ale kiedy ja robótkuję sobie, to całe biurko mam zarzucone szpargałami, materiałami i narzędziami… W końcu cała dostępna powierzchnia jest zajęta, a ja pracuję na malusieńkim pustym skrawku… No i zawsze zaczynam od względnego ładu, a gdy kończę, pozostawiam po sobie pobojowisko, które trudno uprzatnąć :)

To mój twórczy bałagan w średnim stadium zaawansowania :)

balagan.jpg

balagan2.jpg

I don’t know how it’s in your case, but when I work at some project my whole table is in mess. Materials, supplies and tools are everywhere and I work on tiny piece of clean surface. And of course I always start from relative tidiness and then I turned it into real mess which hard to clear up.

This is my medium-level-mess :)

Listopad / November

Uwielbiam listopad!

Jest coraz bardziej mokro i zimno, ale to sprawia, że tym milej jest usiąść sobie w ciepłym świetle lampy i zatopić się w miłej lekturze :) Miło jest zmarznąć i zmoknąć, a potem wrócić do domu, założyć ciepłe, mięciutkie skarpetki i wypić gorącą herbatę :) Zaczyna się też myśleć o Gwiazdkowych prezentach:)

Listopad ma dla mnie posmak grzanego wina i fakturę wełnianych skarpetek.

autumn7.jpg

autumn8.jpg

I love November!

In November there is colder and wetter outside. But what a pleasure to sit in warm lamp light and read favourite book! :) It’s nice to get cold in the rain and then came back home, put on soft socks and take a hot tea.

For me November has taste of hot wine with spices and facture of wool socks.

Vivat Święty Marcin! / Vivat Saint Martin!

Patronami Poznania są święci Piotr i Paweł. Jednak najpopularniejszym poznańskim świętym jest – Święty Marcin. Wcielony do rzymskich legionów znalazł się w 338 roku w Galii, w mieście Amiens. Tam, zimą, jadąc na białym koniu, spotkał u bram miasta półnagiego żebraka, trzęsącego się z zimna. Wzruszony, rozdarł swój płaszcz i oddał jego połowę biedakowi. Tyle z hagiografii :) Całą historię znajdziecie tutaj.

W Poznaniu znajduje się ulica Święty Marcin, której imieniny obchodziliśmy dzisiaj.

marcin.jpg

Skąd ta nazwa? W XII wieku niedaleko kościoła Świętego Marcina w Poznaniu powstała osada zamieszkiwana oprzez rzemieślników, nazwana od ich patrona. W 1797 roku włączono ją w granice miasta. Prowadząca do niej droga stała się ulicą (jedną z największych w mieście) i od nazwy osady uzyskała nazwę – Święty Marcin. W czasach PRL została – a jakże – przemianowana na ulicę Armii Czerwonej, jednakże Poznaniacy mimo to nazywali ją Świętym Marcinem.

Tradycyjnie w dniu 11 listopada (to dzień pogrzebu świętego) – przez Poznań przechodzi korowód, a na jego czele, na białym koniu, w długim, biało-czerwnym płaszczu przejeżdża święty Marcin. Prezydent Poznania pod zamkiem wręcza mu klucze do miejskich bram, by mógł objąć władanie w Poznaniu. Samego Marcina nie udało mi się zobaczyć, jednak jego orszak był dobrze widoczny.

marcin2.jpg marcin3.jpg

marcin4.jpg marcin5.jpg

Potem Poznaniacy obchodzą imieniny swej ukochanej ulicy – pod zamkiem odbywają się koncerty i występy.

marcin6.jpg marcin7.jpg

marcin8.jpg marcin9.jpg

W tym dniu także każdy szanujący się Poznaniak objada się świętomarcińskimi rogalami.

rogale3.jpg Plakat powięcony rogalom :)

Zgodnie z legendą, kiedyś, proboszcz parafii świętego Marcina poprosił o dary dla biednych (ponoć miało to miejsce w 1891 roku). Jeden z poznańskich cukierników (ponoć nazywał się Józef Melzer) przyniósł na odpust 3 blachy słodkości i ofiarował je ubogim.

Tak powstały świętomarcińskie rogale – ich kształt ma symbolizować podkowę, zagubioną przez konia świętego (co, wedle historii, przyśniło się cukiernikowi).

Piecze się je z ciasta drożdżowego i wypełnia masą z białego maku i bakalii. Największym powodzeniem cieszą się te pieczone przez cukiernie posiadające certyfikat, który przyznaje specjalna kapituła. W tym roku takie certyfikaty przyznano 90 cukierniom. Znalazłam też w internecie informację, że co roku Poznaniacy zjadają około 300 ton rogali!

rogale.jpg rogale2.jpg

Znalazłam nawet przepis na nasze rogale.

Ciasto:

  • 1 kg mąki pszennej
  • 6 jaj
  • 0,5 kostki masła
  • 2 łyżki cukru
  • 50 dkg drożdży
  • 1 szklanka mleka

Nadzienie:

  • 1,5 szklanki cukru pudru
  • 200g migdałów i orzechów
  • 100g białego maku
  • śmietana

Drożdże rozpuścić w niewielkiej ilości mleka. Jajka utrzeć z cukrem i połączyć ze stopionym masłem. Nie przerywając ubijania, dodawać porcjami przesianą mąkę, mleko oraz wcześniej przygotowane drożdże. Ciasto wyrabiać do chwili, gdy zaczną pokazywać się pęcherzyki i wtedy pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Migdały, orzechy i mak zaparzyć, zemleć, utrzeć z cukrem i śmietaną aż do uzyskania gęstej masy. Wyrośnięte ciasto rozwałkować i pokroić na kwadraty. Na każdy z nich nałożyć porcję wcześniej przygotowanej masy, uformować rogaliki i pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Wstawić do gorącego piekarnika i piec w temp. 220-250 stopni na złoty kolor.

.

My city – Poznań – has two patrons – Saint Peter and Saint Paul. But citizens of Poznań have their own favourite saint – it’s Saint Martin. According to a legend, he was, as a legionnaire, in Gaul, in the Amiens city. When he rode on white horse, during the winter, he met half naked begard. In the act of his mercy, he tore his coat in two pieces and one gave to the begard.
We have a street named Saint Martin, and each year in the day of 11th November we celebrate saint’s day of this street. At this day, Saint Martin on white horse lead a procession from Saint Martin’s Church through Saint Martin Street. There, before the Castle, he receive city keys from town clerk and for this day he reign a city. Then we have concerts and shows.
At 11th November all people eat our traditional Poznań Saint Martin croissant – they are baked only in my town! And the better croissants are from certificated cake shops. I’ve read that we eat 30 tons of croissants each year!

Today, because of the crowd, I didn’t manage to see the „Saint” himself, but I saw his procession. And, of course, I ate my saint Martins croissant – they were delicious!
I found the recipe for this traditional sweets.

Croisant dough:

  • 1 kg flour
  • 6 eggs
  • 0,5 butter
  • 2 spoon of sugar
  • 50 dkg leaven
  • 1 cup of milk

Stuffing:

  • 1,5 cup caster sugar
  • 200g almonds and walnut
  • 100g white poppy seeds
  • cream

Leaven mix with small amount of milk. Whip eggs with sugar and add melt butter. During whipping add flour in small portions, milk and leaven. Knead dough till bubbles appera and then leave in warm place to grow. Parboiled almonds, walnuts and poppy seeds, then grind and whip with caster sugar and cream. When dough grew pin it out with rolling-pin and carve up to squares. Put portion of stuffing on each square, form the croissant and leave in warm place to grow. Preheat oven to 220-250 Celsius degrees and bake until croissants will be in gold colour.