Jak odnowić półkę :)

Udało mi się ją upolować na targu staroci w Starej Rzeźni w Poznaniu, a była to jedna z rzeczy o jakich marzyłam. Oczywiście półeczka obłażąca farbą i nieco skornikowana, więc należało ja odnowić. Najpierw – przy użyciu ługu usunęłam stare warstwy farby. (Nakładamy preparat, następnie odczekujemy chwilę, po czym zdrapujemy farbę szpachelką – do takich precyzyjnych prac przydaje się jak najwęższa).

1.jpg

Kiedy już zdrapiemy farbę, należy półeczkę nieco przetrzeć papierem ściernym, a potem wilgotną ściereczką.

3.jpg

Ponieważ w tej mojej korniki urządziły sobie kilka porządnych obiadów, do każdej dziurki wstrzykiwałam specjalny preparat owadobójczy. Lepiej robić to na dworze, bo śmierdzi niemiłosiernie i jest szkodliwy. Kiedy wszystko wyschło, używając szpachlówki do drewna zakleiłam wszystkie kornicze dziurki i nierówności drewna. Gdy wyschło – jeszcze raz przeszlifowałam papierem ściernym, żeby usunąć nadmiar szpachlówki.

5.jpg 7.jpg

Ponieważ chciałam mojej półeczce nadać staroświecki wygląd, najpierw pomalowałam ją na brązowo.

8.jpg

Gdy farba wyschła, krawędzie przetarłam świeczką, po czym pomalowałam całość farbą kremową. Gdy wyschła i ta warstwa, delikatnie przetarłam papierem ściernym brzegi tam, gdzie wcześniej przecierałam woskiem. W tych miejscach wierzchnia warstwa kremowej farby odchodzi łatwo od powierzchni, odsłaniając brazowy spód, co daje efekt takich starych, vintage’owych otarć i zadrapań.

9.jpg

Na zakończenie tu i ówdzie dodałam jeszcze beżowe smugi farby (rozcierałam je palcem, żeby wyglądały delikatnie i naturalnie) i kilka razy prysnęłam jeszcze czekoladową farbą.

Początkowo chciałam moja półkę ozdobić decoupage’owo, ale ostatecznie poprzestałam na czymś prostszym (detale domalowałam konturówką do witraży).

11.jpg 12.jpg

Postanowiłam pozostawić stare haczyki, podobają mi się bardzo, są takie kuchenne :) Całość prezentuje się tak:

13.jpg

Ciasteczka ryżowe

Dziękuję Marcie za przepis, bo ciasteczka wyszły – palce lizać!

ciastka.jpg

Składniki:

paczka kleiku ryżowego (takiego dla dzieci, może być Nestle, Bobovita), kostka margaryny, 3 jajka, 3/4 szklanki cukru, 6 łyżeczek wiórków kokosowych, cukier waniliowy, łyżeczka proszku do pieczenia, dżem lub powidła

Sposób przygotowania:

Z podanych składników zagnieść ciasto, z którego formować równej wielkości kulki, spłaszczyć je i zrobić w nich dość głębokie dziurki. Ułożyć na wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Piec w temperaturze ok. 170-180 stopni, do momentu gdy będą złociste (ok. 20 minut przy pieczeniu z termoobiegiem). Ok 5 minut przed końcem pieczenia w dziurki w ciastkach nałożyć dżem lub powidła (można zrobić to po upieczeniu ciastek, ale wtedy dżem spływa i ciastka będą się kleić).

Moje ciasteczka wyszły wspaniałe, mam zamiar robić je częściej :)

Pingwinowa torba

Podczas porządków znalazłam ją w szafie – całkiem zapomniałam, że kiedyś coś takiego popełniłam. To torba na prezenty Gwiazdkowe, która zrobiłam dla K., żeby co roku podkładać ją pod choinkę. Tak, wiem, jest krzywa, a zdjęcia kiepskiej jakości, ale tak ucieszyłam sie z tego znaleziska, że musiałam się nią podzielić :)

torba.jpg

Z przodu haftowany krzyżykami pingwinek :)

pingwin.jpg

Spowiedź

Zapędzona do konfesjonału przez Chabrówkę zeznaję co następuje (a będzie tego dużo niestety – o ja, biedna uzależniona grzesznica).

Tak, prawdą jest że jestem uzależniona od herbaty. Uwielbiam te smakowe – jak cynamonowa czy waniliowa, przepadam za Earl Grey, ale lubię też smak tej zwykłej, czarnej. Z mlekiem, każdego ranka w pracy. Z cytryną i lodem w upalne dni. Z sokiem z czarnego bzu i miodem w mroźne zimowe wieczory, gdy przemarzną mi stopy a za oknem hula wiatr. Z sokiem malinowym – czasami. W towarzystwie przyjaciółki, aby lepiej się plotkowało. W samotności, jako dodatek do ulubionego czytadła. Krąg światła na stronach książki, ciepłe skarpetki i smak herbaty – to recepta na szczęście :).

*

Przyznaję, jestem uzależniona od czytania. Książki są ważną częścią mojego życia: są źródłem wiedzy, pomagają w kłopotach, leczą zranione serce i koją stargane nerwy. Czytam w pociągu, jadąc autobusem, na trawniku w ogrodzie, w łóżku przed zaśnięciem, w kąpieli – i w kuchni, kiedy w garnku gotuje się obiad.

*

Istotnie, pisanie to moja następna mania. Uwielbiam samą tę czynność. Od szkoły podstawowej prowadzę pamiętnik. Uwielbiam pisanie listów. Spisuję zasłyszane powiedzenia i aforyzmy. W jednym zeszycie spisuję swoje sny, w drugim ulubione wiersze, w trzecim – śmieszne powiedzonka przyjaciół i rodziny. Piszę też na swoim blogu, co daje mi ostatnio wiele radości.

*

Rzeczywiście, przyznaję, coś w tym jest, że nie umiem nic nie robić. Robienie „czegokolwiek bądź” jest jakąś nie do końca uświadomioną potrzebą. Trudno jest mi usiedzieć w jednym miejscu, jestem ciągle w ruchu, ciągle coś robię, gdzieś idę. Oczywiście winą obarczam moje ADHD. Wstaję dość wcześnie, cały dzień okazuję nieustający entuzjazm, ciągle jestem w biegu – i około godziny 22 czuje się jakby ktoś wyciągnął mi wtyczkę i odłączył mnie od prądu – więc padam strasznie zmęczona. Tęsknię nieustannie za spokojnym, leniwym dniem, za próżnowaniem i czasem dla siebie, po czym gdy już zdarzy się, że mam wolne – jakoś mimo woli narzucam sobie jeszcze jakieś dodatkowe obowiązki. To jest silniejsze ode mnie – ale męczące. Jestem postacią tragiczną :D marzę o odpoczynku a nie dane będzie mi go zaznać :)))

*

– Internet – ogólnie. Surfowanie po sieci w poszukiwaniu nowych technik, inspiracji, możliwości – dostęp do nieskończonej ilości wiedzy. Blogi – okienka do czyjegoś świata, przez które można zerknąć. Maile – możliwość natychmiastowego przesłania swoich mysli i uczuć na drugą stronę Ziemi, do której przywykliśmy, a która sama w sobie jest cudem. I moja własna strona, nieustające źródełko mojej radości :)

*

-Last but not least – „robótki” i czynności podpadające powiedzmy pod artystyczne. Wszelkiej maści. Od scrapbookingu, przez decoupage, szycie, robienie kolczyków – aż po odnawianie mebli i remonty mieszkań. Malowanie, rysowanie – rzadko, ale się zdarza. Druty – okazjonalnie. Szydełko – czasami. Fotografowanie – stale! Pisanie wierszy – już niestety nie.

Więcej grzechów też pamiętam. Za wszystkie wcale nie żałuję, nie postanawiam też poprawy. Pokuta i rozgrzeszenie – Nieee ;)

Większość z Was chyba już zdradziła nam ciemne strony swej jaźni, więc jako następne niech wyznają swoje grzeszki:

Anusia

Kira

Ngaire

i z innej beczki:Xis i Kuba

migdalek.jpg

Niespodzianka ze skrzynki na listy

Wczorajszy dzień był strasznie nerwowy i pełen nieprzyjemności. Rozjaśniły go jednak dwa wydarzenia. Wieczorna wizyta u przyjaciółki (o czym później) i wcześniejsza niespodzianka, wyjęta ze skrzynki na listy. Kolorowa, pachnąca jeszcze farbą, urocza przesyłka (proszę werble) – prosto z gorącego stanuTexas, od niesamowitej, twórczej Patty Van Dorin!

ma1.jpg ma2.jpg

Przesyłka zawiera śliczny mini albumik ze zdjęciami (Texas to śliczne miejsce!), między innymi są tam dwa z tego postu.

ma3.jpg

Oprócz tego zostałam właścicielką prześlicznych papierów do scrapbookingu.

Jestem oczarowana! Po pierwsze, przesyłka sama w sobie jest dziełem sztuki. Po drugie – przybyła z zakątka świata, w którym nigdy nie postawię stopy. Po trzecie – pojawiła się w najlepszym momencie, rozjaśniając ten smutny dzień.

Patty, dziękuję Ci bardzo!