Jesiennie

Czy już pisałam, że uwielbiam jesień? Słoneczne dni, chmurne dni – także te deszczowe.

red.jpg

red3.jpg

red2.jpg

Did I mention that I love autumn? Sunny days, cloudy days – even that rainy days – I love them all.

Halloween

Niewiele miałam czasu na przygotowania do mojego małego Halloween party ale udało mi się zrobić większość z tego, co sobie zaplanowałam. Niestety mój Krzysiek pojechał do domu na kilka dni – szkoda, że ominęła go taka zabawa…

Na początek – powitalny napis w formie girlandy z liter. Stado papierowych nietoperzy zawisło na sznurkach rozciągniętych pod sufitem.

hal.jpg hal1.jpg

Wszystkie meble zostały przykryte białymi prześcieradłami (jak na opuszczony dom przystało ). Zrobiłam też swoją własną mumię (ubranie wypełnione zgniecionymi gazetami i owinięte papierem toaletowym), a w wazonach stały bukiety z suchych gałęzi i jesiennych liści.

hal2.jpg hal3.jpg

Nie mogło zabraknąć oczywiście jesiennych kompozycji i wydrążonych dyń.

hal3a.jpg hal5.jpg

hal4.jpg

Wydrążone od strony „ogonka” jabłka stanowiły świetne świeczniki – w niektórych także wycięłam straszne mordki.

Gdy przygotowywałam pokój na przyjęcie gości, w elektrycznym świetle dekoracje wyglądały sztucznie i widać było wszelkie niedoróbki. Gdy jednak zgasiłam światła i zapaliłam dziesiątki świec – efekt był niesamowity.


hal6.jpg hal7.jpg

hal8.jpg

Na podłodze rozrzuciłam suche liście, stół nakryłam czarnym obrusem ;) a dekoracji dopełniły jesienne chryzantemy. Do picia na początku podałam sok pomidorowy, ze względu na krwisty kolor oczywiście :) Moje bułeczki z niespodzianką tym razem otrzymały dodatkową dekorację…

sok.jpg hal10.jpg

Przebrałam się za Czarną Wdowę, a że lubię gothic, nie miałam kłopotu z dobraniem niezbędnych fatałaszków.

widow.jpg

Goście przybyli także przebrani i oczywiście przez dużą część imprezy zajmowaliśmy się przymierzaniem swoich peruk i gadżetów :)

hall.jpg hall3.jpg

Dharma świetnie się bawiła, dopóki tylko nie poprosiliśmy jej o pozowanie do zdjęcia.

hall4.jpg

Sprezentowałam gościom strrraszne przysmaki i wierszyk o Halloween, a w zamian dostałam takie piękne świeczniki.

hal11.jpg

.

I haven’t time to prepare my Halloween party, but I did it! My boyfriend went to his family for few days – what a pity that he couldn’t enjoy my party…

All decorations I made myself: paper bats, a mummy, carved pumpkins, apple candle holders, arrangments of flours, pumpkins and leaves. We disguised ourselves ( I was The Black Widow) and for the main part of party – we tried our hairpieces and gadgets. We drank tomato juice (you know it looks like blood) and I prepared my „rolls with surprise” (and decorated them as faces). I gave funny sweets and poems about Halloween to my guests and I received two candlesticks in shape of a pumpkins.

Jesienny spacer

Aż trudno uwierzyć, że te zdjęcia zostały zrobione w Poznaniu! To w Antoninku znajdują się takie piękne miejsca. Złota polska jesień w pełnej krasie…

jesien.jpg

jesien1.jpg jesien2.jpg

 

jesien3.jpg

Dziś Halloween. Mówcie co chcecie, ale mnie podobają się anglosaskie tradycje związane z tym świętem. Bardzo chciałabym kiedyś spędzić ten dzień w Stanach lub Anglii. Zdecydowałam się na urządzenie małego „Halloween party” – życzcie mi powodzenia, bo miałam bardzo mało czasu na przygotowania… Mam jednak nadzieję, że goście będą zadowoleni. Relację zdam jutro :)

.

.

It’s hard to believe that these photos were taken in Poznań city! There is a part of Poznań called „Antoninek” and I took my photos there. When weather is sunny and warm in autumn we call this time „golden polish autumn”… So, you have it on my photos.

It’s a Halloween today… In my country we rather don’t celebrate this holiday, but I like it very much. I would like to spent some Halloween in United States ’cause I like american traditions relevant with this day.

Because I dream about Halloween I decided to make my own Halloween party. Wish me luck ’cause I don’t have much time to prepare everything… But I hope, that our guests will enjoy their time! I’ll describe everything tomorrow :)

Po przerwie

Tak jakoś wyszło, że w ostatnich dniach nie miałam czasu i zaniedbałam mojego bloga… Na szczęście większość zaległości została nadrobiona i mogę nieco odetchnąć, chociaż wiele rzeczy znajduje się nadal na mojej liście „Do zrobienia. Rzeczywiście jest tak, że zbyt dużo biorę na siebie, a potem padam z nóg i nie mam chwili, by nieco odsapnąć.

.

Co robiłam gdy mnie nie było? Duuuuuużo rzeczy :) I dużo zdarzyło się w ostatnich dniach. Jedną z ciekawostek jest nagromadzenie „spotkań po latach”. Brzmi to zabawnie, ale rzeczywiście w ostatnim tygodniu w wirtualnej rzeczywistości „spotkałam” trzy osoby, których nie widziałam latami. Najpierw odezwał się wpisem na moim blogu mój kuzyn, potem dwie koleżanki: Ryba z czasów licealnych i Valentine. Świat jest rzeczywiście mały!

Z ciekawostek – od kilku dni jestem na diecie South Beach. Jest ciężko – jestem wegetarianką i teraz to już w ogóle NIC nie mogę jeść :)

W najbliższym czasie zdam relację z tego „gdzie byłam jak mnie nie było”, a na razie (jak zwykle) kolczyki.

ziel4.jpg


.

After break.
In last days I hadn’t time at all and my blog was so neglected. I catch up with many things and finally I sigh of relief. That’s my problem, that I take too many duties and then I’m so tired and frustrated.
What I did? Maaaaany things :) Last week something nice happened. I’ve met (on internet) three persons after years of unseen! My cousin, and then two of my friends: Ryba (my friend from highschool) and Valentine. What a small world!

Latest news – I’m on South Beach Diet for few days. It’s hard for me, because I’m a vegetarian and now there’s hardly NOTHING I can eat…

In a few days I will show you what I did in time of blogging break, for now – as usually – my earrings.

Niespodziewanka

Wiadomość z ostatniej chwili – a konkretnie z ostatniego wieczoru.

Przygnębiona chorobą Dharmy i drobnymi niepowodzeniami w pracy siedziałam sobie w domu i próbowałam nie smucić się zbytnio. Nagle – (a było to już dość późno jak na niespodziewane wizyty, bo około 20) -drrrrrrr, dzwonek u drzwi. W progu – pan z paczką. Gorączkowo próbowałam sobie przypomnieć, czy zamawiałam coś z sieci na domowy adres, jednak pan nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy, tylko wręczył mi paczkę, zażądał pokwitowania i zostawił mnie sam na sam z moim zdziwieniem. W chwilę później tajemnica wyjaśniła się – to przemiła Lula z Lawendowego Zakątka obdarowała mnie tymi cudownościami! Czego tutaj nie ma!

lula.jpg

Ręcznie malowany, lavendowozakątkowy kubeczek z podstawką…

lula1.jpg lula2a.jpg

…opatrzony szczegółową instrukcją użycia…

lula2b.jpg

…zakładka do książki i śliczna kartka na życzenia…

lula4.jpg lula5.jpg

…oraz clou przesyłki – Suszkownik…

lula6.jpg

…czyli album do wklejania zasuszonych kwiatków i liści…

lula6a.jpg lula6b.jpg

a wszystko to…

lula7.jpg

czy zauważyłyście, że wszystkie RAK docierają do nas wtedy, gdy są nam najbardziej potrzebne? Wtedy, gdy los zaczyna uwierać, a smutek rozgaszcza się na kanapie?

W każdym razie: Lula, dziękuję Ci bardzo!

These are photos of things which I received last evening. It is absolutely unexpected! Lula sent me this package. I found inside a mug with „coaster”and funny „how to use” instruction, a bookmark, greeting card and sweet album to keep dried flowers and leaves. And of course – all was hand made by Lula! Did you notice, that every RAK is received precisely in that moment, when we desperately need it?

Chora Dharma

Od niedzieli moja Dharma jest chora… Wczoraj mieliśmy kryzys, dziś jest już na szczęście trochę lepiej. Kilka zastrzyków i kuracja antybiotykowa w toku…

dharmasick.jpg

My Dharma has been sick since Sunday… It’s some kind of intoxication. Yesterday she had a crisis, but fortunately today is a bit better. A few injections and a antibiotic treatment…