JYC

…czyli tegoroczny projekt Journal Your Christmas prowadzony przez Shimelle :) Tym razem to bardziej w stylu December Daily – tak czy owak sprawia wiele radości.
W 2009 i 2010 moje żurnale były większe, miały okładki z szarego płótna i kartki w poziomie (żurnal 2009 wyglądał tak a żurnal 2010 tak). Tym razem zdecydowałam się na nieco mniejszy format, papierowe okładki i więcej koloru.

Jako okładek użyłam baz od 7 Gypsies, cyfry potuszowałam distressami i pokryłam pękającym Glossy.

Jeszcze etykietka od Tima Holtza…

…i trochę ozdóbek…

Zanim sfotografowałam całość – żurnal zaczął się zapełniać zdjęciami, zapiskami i pamiątkami :)

W tym roku strony ozdobiłam już zawczasu, by zaoszczędzić sobie pracy. Nie był to jednak dobry pomysł, bo teraz czasem trudno dopasować zdjęcia z danego dnia do kolorystyki i ozdób na już przygotowanej karcie. Tak więc w przyszłym roku wrócę do zwyczaju pozostawiania kart pustych na początku. A to kilka pustych jeszcze stron czekających na swoją kolej :)


JYC – it’s of course this year Journal Your Christmas project, hosted by Shimelle :) This time it’s rather in December Daily style – but it’s really great fun!
In 2009 i 2010 my journals were bigger, with fabric covers and rather horizontal – this year I made my journal smaller, with cardboard covers and in more vivid colours.
I used 7 Gypsies covers as a base, I’ve inked numbers and I’ve painted them with crackle Glossy Accent. I used Tim Holtz metal ornate plate and some robbons and embellishments. I’ve started to fill my pages with photos and notes… This year I decided to prepare them in advance – with embellishments and numbers, but it wasn’t good idea, cause now it’s hard to match photo with colours and details of particular page. So next year I will do as usually and I will left pages blank in the beginning. And you can see some of my pages with photos and some of them prepared to journal.

Miłość / Love

…od pierwszego wejrzenia.
Tak właśnie pierwszy raz zobaczyłam Jasia – gdy jego tata pokazał mi to zdjęcie na wyświetlaczu aparatu w sali pooperacyjnej. Wcześniej zastanawiałam się ciągle, jak to będzie, gdy zobaczę maluszka już po urodzeniu – czy poznam go? czy będzie miał jakieś cechy, które wyróżniłyby go z tłumu nieznajomych? czy gdyby pokazano mi kilka noworodków, umiałabym wskazać własnego? Nie wiem do dziś, czy rozpoznałabym go nie wiedząc wcześniej że to on, ale jedno jest pewne – gdybym miała wybrać najpiękniejszego, wskazałabym tego chłopczyka :)

A na tym zdjęciu ma dosłownie kilka minut – fotka jest troszkę zamazana, bo robiona przez szybkę inkubatora :)

Love at first sight.
The first time when I saw Jaś – it was when his dad showed me a picture on the screen of the camera in the recovery room at hospital. It was this photo, the first one. Earlier, during pregnancy, I still wondered how it will be when I see my baby after birth – will I recognize him? if he will have some characteristics that differentiate him from the crowd of strangers? or if I would see group of newborns – I could point out my own? I still do not know to this day whether I could recognize him or but one thing is certain – if I had to choose the most beautiful baby boy, I would choose this little boy :)

And at this picture Jaś is just a few minutes old – photo is a little blurry, because was taken through the incubator glass:)

Freak

…czyli moja przyjaciółka Aga w niesamowitych okularach, wygrzebanych na pchlim targu :)

…that is my friend Aga in amazing glasses, which she’ve found at the flea market :)

A tymczasem w kuchni trwa produkcja przecieru – tym razem z papryki. Ma boski, nasycony czerwony kolor i wspaniały smak! Idealny na zupę, świetny w połączeniu z przecierem dyniowym i odrobiną sera pleśniowego. Mniam!


Meanwhile, in the kitchen – production of puree is going on. This time – paprika puree. It has a divine, deep red color and great taste! Ideal for soup, great in conjunction with pumpkin pureed and a bit of cheese. Yummy!

Wzory kwiatowe / Floral patterns

Czwarty dzień zajęć Shimelle poświęcony był wzorom kwiatowym – w to mi graj :)
Tak się rozkręciłam, że zrobiłam 2 layouty. Rację miała 2:16 mówiąc, że początki macierzyństwa dobrze robią na kreatywność :) Tylko czasu brak :)
Pierwszy layout ze zdjęciem z mojej ulubionej trasy wędrówek na wsi, w Pecnej – droga przez pola i łąki, z cudnymi widokami.

W drugim wykorzystałam fragment wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej „Kto chce bym go kochała” i zdjęcie mikrokosmosu rozpościerającego się pod naszymi stopami.

The fourth day Shimelle’s online classes was devoted to floral patterned papers – good for me :)
I did two layouts. 2:16 was right saying that first days motherhood is good for the creativity :) Only that lack of time…
The first layout is with a photo of my favorite walking route at the countryside, in Pecna – the road through the fieldsone I used quote from Maria Pawlikowska-Jasnorzewska”s poem „Who wants me to love him” and a picture of microcosm which lies under our feet.

Sesja / Session

Dziś LO z drugiego dnia zajęć Shimelle – wykorzystałam zawarty w materiałach z zajęć pomysł na layout z elementami ułożonymi w kształt odwróconej litery L. Do tego – zdjęcie z pamiętnej sesji ciążowej – pewnie jeszcze ze sto razy usłyszycie na jej temat, bo to jedno z moich najmilszych wydarzeń w życiu :)

A mój plan związany z zajęciami Shimelle jak dotąd sprawdza się znakomicie – zaczęłam używać papierów, które hodowałam chyba od wieków :D

 

This is LO made at second day of shimelle’s online classes. I used idea from classes materials and I made my LO with the inverted-L shape. And photo is from my pregnancy photo session – I will probably write about it hundred times, because it’s one of nicest events in my life :)
And so far my plan with this classes works perfectly – I’ve started to use papers which I hoarded for ages! :)

Scrapbook remix

Uwielbiam scrapowe papiery. Mam swoje ulubione kolekcje i papiery, które oszczędzam i używam po kawałeczku. Mam specjalny stojak na papiery 30×30, i wielkie pudło na papierowe ścinki. Oczywiście jednak, gdy widzę piękne nowości – nie mogę się oprzeć, mimo że moje zapasy starczyłyby pewnie i na rok scrapowania. I tak papierów nadal przybywa w zastraszającym tempie…  A tymczasem w ciągu najbliższych miesięcy, gdy Jaś przestanie już spać z nami, Dziupla  (mój craftroom) zostanie przekształcona w pokoik dziecięcy, a i craftowe zapasy muszą nieco się przerzedzić.
Gdy więc dotarł do mnie newsletter Shimelle o nowych zajęciach, poświęconych wykorzystaniu i mieszaniu papierów, zdecydowałam się w okamgnieniu :)

Strasznie lubię warsztaty Shimelle. Szczególnie wzrusza mnie wątek, w którym przedstawiają się uczestniczki zajęć.

„Hej,  jestem Ruth ze Szwecji”, „tu Cheryl z Los Angeles”, „Heike z Niemiec”,  „Shannon z Woodstock w Kanadzie”, „tu Reem, aktualnie mieszkam w Dubaju”. Cudownie być częścią tak różnorodnej społeczności i dać się inspirować pracami z tylu zakątków świata!

A to LO z pierwszego dnia zajęć. Strasznie jestem dumna z siebie, bo zrobiłam je w „okienku” między dwoma karmieniami – 1,5h łącznie ze sprzątaniem biurka, uwierzycie? W roli głównej zdjęcie z niezapomnianej sesji zdjęciowej sprezentowanej mi przez Cynkę, Gurianę i Betty (już nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła oscrapować te zdjęcia :)


I adore scrapbooking papers. I have favourite collections which I save and use only by piece. I have a special rack for 30×30 papers, and big box for scraps. Of course, when I see a beautiful new collections – I cant resist, even though my stash would last probably for a year of scrappin’. And that way my paper pile is growing and growing…
Meanwhile, in the coming months, when Jaś will stops to sleep with us, my craftroom will be transformed into a child’s room and I have to reduce my craft supplies. So when I got Shimelle’s newsletter about new classes (about using and mixing patterned papers), I decided in a moment :)
I just love Shimelle online classes. Especially I love that topic in which participants are introducing themselves. „Hi, I’m Ruth from Sweden”, „Hi, I am Cheryl from Los Angeles”, „it’s Heike from Germany”, „Shannon from Woodstock, ON Canada”, „Reem currently residing in Dubai”. It’s wonderful to be part of such a diverse community and to be inspired by the works from so many parts of the world!

And here is LO made for the first day of classes. I’m really proud of myself, because I’ve done it between two breastfeeding sessions – 1.5 hours including cleaning my desk, you believe?
I used photo from my pregnancy photo session which was a gift from Cynka, Guriana and Betty (I could no longer wait till I start to scrap using these pictures :)
Text in Polish is a quote from Little Prince: „The essential things in life are seen not with the eyes”.